Miałem kilka wolnych godzin i poszedłem. Ciągle słyszałem krytykę tych, co nie byli – to na ogół ci z mojego plemienia – i zachwyty tych, co byli – oczywiście z plemienia przeciwnego. Sam budynek woła o pomstę do nieba. Bryła koszmarna i nijak pasująca do miejsca, w którym się znajduje. Na usprawiedliwienie trzeba przyznać, że dopasowanie czegokolwiek do potworka, jakim jest Pałac Kultury w Warszawie, jest zadaniem niewykonalnym. I tak stoją sobie dwa koszmarki razem i postępowcy od uśmiechu muszą się nieźle namęczyć, żeby to pochwalić, a moje plemię ma używanie, bo widok jest naprawdę dosyć osobliwy.
Czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest potrzebne? Nie wiem, ale skoro ludzie chcą chodzić i chodzą, to pewnie jest. Dla mnie samo określenie „sztuka nowoczesna” jest bezsensowne, bo przecież w każdej epoce sztuka, która powstawała w danym momencie, była nowoczesna. To co się stało, do jakiego stopnia doszliśmy, że obecną sztukę nazywamy nowoczesną? Ale to tylko dywagacje laika. Jednak wewnątrz już jest to, co sztuką nazywamy. I tu pozytywne zaskoczenie. To nie jest siedlisko szatana i „dzieł” Nieznalskiej itp. Są prace Abakanowicz i trochę obrazów i innych gatunków wystawienniczych, którym trudno zarzucić jakąś ideologiczność. Kwestia gustu, czy się mogą podobać, czy nie, ale tak jest z każdą sztuką. Co prawda nie za bardzo rozumiem, czemu znajduje się tam neon kina Skarpa, który powstał w 1960 roku i raczej był osadzony w estetyce tamtego czasu. Jest najzwyczajniej ładny i niezbyt pasujący do „nowoczesności”. Tuż obok niego „dzieło”, które niewątpliwie jest bardzo nowoczesne: siedem różnych rozmiarów opakowań klocków Lego, postawionych na bokach i nazwa „obóz koncentracyjny”. Może to i oddziałuje na wyobraźnię i fakt, że to zapamiętałem, wskazuje, że tak musi być, jednak ja tego nie kupuję.
Maniera brzydoty
To, co poza ideologizacją, o czym później, mnie irytuje, to jakaś niezrozumiała maniera brzydoty. Cykl fotografii, które pokazują, jak kobieta (szczerze powiedziawszy, to nawet nie mam pewności, czy kobieta, czy mężczyzna) goli włosy, brwi i cokolwiek się da, stając się z osoby ładnej osobnikiem brzydkim.Nie wiem, czy to jest jakiś manifest, czy coś innego. Sztuka starała się na ogół pokazywać piękno, a jeżeli brzydotę, to w jakimś celu. Ja tu celu nie widzę, ale nie odbieram prawa artyście i widzowi, aby mu się to podobało. Ogólnie nie bardzo można już cokolwiek wymyślić, więc dużo ściągnięte z Warhola czy z Picassa. Problem w tym, że oni byli autentyczni i wyznaczali trendy w sztuce, a tu jest to ewidentnie wtórne. Tym niemniej nadal uważam, że muzeum się jakoś tam broni, bo niewątpliwie ma swojego widza i nie jest jakimś koszmarnym nowoczesnym kiczem.
Zupełnie nie rozumiem kwestii użytkowej. Dlaczego pomieszczenia są tak wysokie – 7,5 metra. Nie wiem, czy są jakiekolwiek prace, które by wymagały takiej wysokości.Wiem, że przestrzeń oddziałuje pozytywnie na człowieka, wystarczy porównać budownictwo modernistyczne z komunistycznym, ale bez przesady. Taka wysokość jest już z lekka przytłaczająca. Chociaż z drugiej strony – tak też budowano zamki i pałace, a skoro to świątynia sztuki, to może i jest w tym jakiś zamysł. Ja się zachwycić nie potrafiłem, ale mnie też nie zachwyca Andy Warhol ani Picasso, poza najwcześniejszym okresem, kiedy malował realistycznie na przełomie XIX/XX wieku. Ale to też kwestia gustu, dla mnie cudowny jest Klimt i jego mroczne przeciwieństwo Schiele. Sztuka współczesna jest jakimś zaprzeczeniem sztuki jako takiej, ale muszę przyznać, że tu nie była odstraszająca, a nawet niektóre prace mógłbym określić jako dość przyjazne.
Świątynia lewactwa
Pora wreszcie przejść do meritum. Myślę, że zamysł twórców wystawy był taki, aby właśnie ta sala była centralnym punktem całości. Zresztą jest to w zamyśle sala ideologiczna, są tam prace związane z różnymi wydarzeniami, jak choćby wojna w Wietnamie i ogólnie jest to sztuka ideologiczna, co samo w sobie można wybaczyć. Co prawda na przestrzeni wieków sztuki ideologicznej i na zamówienie było pełno, jednak w obecnej epoce internetu przekłamywanie faktów jest mocno naganne, a wręcz niedopuszczalne. Przy okazji realizacji projektu badawczego „Encyklopedia Solidarności” stałem się bardzo wyczulony na słowo. Oczywiście artysta ma prawo do swojego sposobu ekspresji, jednak kurator wystawy powinien ująć tę ekspresję we właściwe ramy i odpowiednie dać rzeczy słowo.
Słowo „aresztowany” oznacza osobę, która dostała sankcję i została skierowana do aresztu. I taki można wysnuć wniosek, oglądając obraz i czytając podpis pod pracą nieznanego mi, ale pewnie dość istotnego artysty o nazwisku Radziszewski.Sam obraz jest dla mnie kiepski, bo nawet nie jest to maniera „na Picassa”, tylko stuprocentowe zerżnięcie z Picassa, ale podpis pod nim jest po prostu kłamstwem i pokazuje Polskę jako państwo policyjne najgorszego sortu. „Radziszewski przywołuje istotne dla społeczności LGBTIQA+ wydarzenie zwane „tęczową nocą”. 7 sierpnia 2020 roku policja aresztowała aktywistkę Margot z kolektywu Stop Bzdurom. Akcja policji spowodowała opór, co skończyło się aresztowaniem 47 osób. Artysta przedstawia moment w dramatycznej stylizacji, w duchu malarstwa Picassa.” Innymi słowy – zwiedzający wystawę wynosi wiedzę, że pięć lat temu w Polsce miała miejsce jakaś koszmarna akcja porównywalna do Kryształowej Nocy. Aresztowano, czyli osadzono w areszcie, 48 osób. Zostaje jeszcze tylko niedomówienie, co się z tymi nieszczęśnikami stało. Czy ich rozstrzelano, czy może nadal siedzą.
O tym, że wszyscy zostali wypuszczeni po kilku godzinach i byli zatrzymani, a nie aresztowani, ani o tym, jak do tego doszło – ani słowa. I to niestety dyskwalifikuje to całe muzeum, które przez to przestaje być Muzeum Sztuki Współczesnej i staje się zwykłym, lewackim projektem ideologicznym. Jakby to nie zabrzmiało – dobitnie.
