Co to będzie? Wejdą, nie wejdą? Zajmą Sąd Najwyższy? Zrobią zamach stanu, jak namawiają ich do tego najbardziej zgrane i zgrzybiałe “autorytety oralne” w rodzaju panów Zolla i Safjana?
Muszę z przykrością stwierdzić, że kiedy słyszę kolejnego przejętego prawicowca, który zamartwia się tym, co zrobi Tusk, to mam nieodpartą ochotę potrząsnąć nim na tyle, by mnie bał się bardziej niż tych wszystkich strachów, którymi nakręca się w swojej bańce. Na pocieszenie, pozostaje mi zdecydowanie większa panika po przeciwnej stronie. Lis, Giertych, silni razem i miotający się Tusk. To już się robi trochę taki obraz bunkra z pamiętnego dzieła Joela Schumachera. “Wo is Steiner!” – wali wódz pięścią w stół, ale Oberguppenfuhrer Felix Steiner ma już inny pomysł na przetrwanie. Szuka porozumienia ze zwycięskimi aliantami. Dzięki temu dożyje w zdrowiu późnych lat 60. On nie musi, a przy wodzu trwają już tylko ci, którzy muszą. W bunkrze nadzieja umiera ostatnia, za to najbrutalniej, a strach prowadzi do okrucieństwa wobec najbliższych.
Inaczej tego dziś nie widzę. A co będzie jeśli wejdą? Ileż razy tym Polaków straszono. Stary numer Jaruzelskiego. Niech wejdą. Niech Donald Tusk wprowadzi swój stan wojenny. Niech zbierze policję masowo uciekającą na urlopy, prokuratorów przepraszających przesłuchiwanych pisowców za to, że ich przesłuchują (znam taki przypadek), wojsko głosujące na PiS. Potrwa to kilka tygodni, góra miesięcy, a potem…
To koniec tej ekipy. Dowiodła, że jest gorsza niż we wrogiej propagandzie. Trochę przemocy na koniec jest tym, co ją pogrąży do reszty i Tusk chyba to wyczuł. Ale każdy inny ruch też będzie ją pogrążał dalej. Jak dla mnie, może iść brutalnie, iść po bandzie. Mężom przystoi w “milczeniu się zbroić” i teraz już po prostu należy zaczekać. A potem? Potem zacznie się sprzątanie. I to dopiero brzmi strasznie.
