Komentatorzy sądzący, że już podczas tej kampanii przeszli wszystko, niestety są w błędzie. Tym razem trzeba także wróżyć z piwa. A właściwie — z kilku browarów, które razem wypili panowie Mentzen, Sikorski i Trzaskowski, a z nimi najprawdopodobniej także Piotr Osiecki, oskarżony za czasów PiS o udział w aferze GetBack.
Jeśli chodzi o ocenę samego browara, to pozostawiam ją widzom tego wydarzenia z pubu, teraz krzyczącym, także do Mentzena (w końcu jeszcze kilkanaście godzin temu byli jego sympatykami): „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą!”. Ciekawsze są jednak implikacje polityczne.
Publicysta Piotr Semka kilka dni temu, podczas rozmowy ze mną w Radiu Plus, mówiąc o reakcji Nawrockiego na pozycję, jaką ma on w drugiej turze wyborów, przypomniał stary, dobry dowcip o tym, dlaczego z psem nie gra się w brydża. Bo macha ogonem, jak ma dobre karty. Czy jednak mamy do czynienia tylko z tym? Z celebracją przez pana Sławomira faktu, że stał się ważny? Ostentacyjną radością z tego, że przy stoliku z nim usiedli ważni panowie, którzy do tej pory — wraz ze swoim organem prasowym — nazywali go fanatykiem i obrońcą gwałcicieli?
Niestety, jest w tym coś więcej. Na zdjęciach i filmach widać było mężczyznę próbującego zasłonić twarz. To prawdopodobnie Piotr Ryba, menedżer, twórca Altus TFI, który za rządów PiS spędził pół roku w areszcie w związku z aferą GetBack. Zostawiam na boku fakt, czy dobrze, że prokuratura Ziobry trzymała Rybę w areszcie wydobywczym — byłem wówczas wobec tego rodzaju praktyk również krytyczny. Zostawiam na boku jakość zarzutów, bo się na tym nie znam. Istotne jest jednak pojawienie się w tym towarzystwie człowieka z głębokiego biznesowego zaplecza Platformy. Czy to tylko jednostkowa historia, przypadek, tak wyszło? Czy… no właśnie.
Od czasu odejścia Grzegorza Brauna z Konfederacji nitek łączących ją z mecenasem Giertychem jakby ubyło — ale czy znikły całkiem? Krzysztof Bosak dziś ostro uderza w Trzaskowskiego i rząd. Tego chce jego elektorat. Ale kiedy służby podległe Tuskowi wchodziły do organizatorów Marszu Niepodległości, w tym jego ludzi, skupiał się na… rządach PiS.
Wczorajsze piwo nie zaszkodzi Karolowi Nawrockiemu — sądzę, że zostanie on prezydentem, jeśli władza nie zdecyduje się na żaden nielegalny ruch. Pytanie jest jednak o to, czy dojdzie do koalicji PiS i Konfederacji jakiś czas po wyborach prezydenckich, a najpóźniej w 2027 roku. Czy nie będziemy mieli powtórki z 2005 roku z PO-PiS. Z wyreżyserowanych przez Tuska rozmów przy kamerach, z założeniem, że nie mają one szans? Ewentualnie: krótkotrwałej koalicji i jej rozpadu, a potem „dla Polski” — ratunkowego dealu z Tuskiem i dealów biznesowych, już trochę bardziej dla liderów Konfederacji.
Obym się mylił. Ale żebym się mylił na pewno, łomot — straszny łomot — liderom Konfederacji powinni spuścić ich wyborcy, sympatycy, a nawet aparat polityczny. Chyba że po prostu chcecie zmienić Hołownię na Mentzena, a Michała Kobosko na Bosaka. Jeśli tak — wyślijcie panu Sławkowi mejla z gratulacjami.
