Administracja Donalda Trumpa rozpoczęła proces unieważnienia przełomowego orzeczenia EPA z czasów Baracka Obamy, które uznawało emisję CO₂ za zagrożenie dla zdrowia publicznego. To decyzja, która może zburzyć fundamenty amerykańskiej i światowej polityki klimatycznej, opartej na transformacji energetycznej, ograniczeniach emisji gazów cieplarnianych i zielonej gospodarce. Jeśli Endangerment Finding upadnie, skutki odczuje również Unia Europejska i Polska — kraj objęty coraz większymi kosztami tzw. zielonej transformacji. USA mogą właśnie rozpocząć zwrot w stronę tradycyjnej energetyki, stawiając na paliwa kopalne i bezpieczeństwo energetyczne.
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (U.S. Environmental Protection Agency – EPA) zamierza wycofać się z podstawowych przepisów dotyczących emisji gazów cieplarnianych.Pisałem o tym w ostatnim Przeglądzie (SEPT), ale wtedy nie było jeszcze oficjalnego stanowiska EPA i opieraliśmy się na przeciekach do The Washington Post i Reutera. Teraz już nie ma wątpliwości — na stronach agencji pojawił się komunikat w tej sprawie.
Chodzi o procedurę zmierzającą do uchylenia orzeczenia EPA z 2009 r. (tzw. Endangerment Finding), które m.in. wskazywało, że emisja gazów cieplarnianych zagraża zdrowiu publicznemu. Regulacja ta, przyjęta na podstawie bardzo ważnej w porządku prawnym USA ustawy z 1963 r., tzw. Clean Air Act (CAA), miała fundamentalne znaczenie, bo stała się podstawą prawną do wdrażania w USA całego pakietu działań w ramach tzw. polityk klimatycznych. Trudno nie łączyć ówczesnej decyzji EPA z właśnie rozpoczynającą się wówczas pierwszą kadencją prezydencką Baracka Obamy, który — jak pamiętamy — miał bardzo proklimatyczny program, realizowany później z żelazną konsekwencją.
Drill, baby, drill
Oczywiście, na tej samej zasadzie obecną aktywność EPA należy łączyć z drugą kadencją prezydencką Donalda Trumpa. Obecny lokator Białego Domu nie ukrywał, co myśli o agendzie klimatycznej forsowanej przez środowiska liberalno-lewicowe — wielokrotnie dawał to do zrozumienia, a kwintesencją jego programu stało się odkurzone, stare hasło Republikanów: „drill, baby, drill”, wprost odwołujące się do konieczności powrotu do paliw kopalnych, mocno ograniczanych za kadencji Obamy i Joe Bidena. By wszystkie te zamierzenia nie spaliły na panewce, nowa administracja musiała skutecznie zmierzyć się ze spuścizną regulacyjną odziedziczoną po demokratycznych poprzednikach.
Należało też wysunąć na główne stanowisko w EPA kogoś dającego rękojmię realizacji celów wyznaczonych przez nowego prezydenta. Równocześnie trzeba było zastanowić się nad rolą samej Agencji w amerykańskim systemie zarządzania państwem. Trump dość szybko desygnował na to stanowisko Joe Zeldina — postać barwną, z samego centrum republikańskiej nowej fali, weterana, byłego kongresmena, który sprawia wrażenie, że im bardziej gra na nerwach elitom wschodniego i zachodniego wybrzeża USA, tym większą czerpie z tego przyjemność.
Nowy szef EPA szybko zabrał się do pracy i formalne działania wobec wspomnianego orzeczenia z 2009 r. podjął już 12 marca. Wtedy to Endangerment Finding stał się z jego inicjatywy przedmiotem uzgodnień między różnymi agendami rządowymi. Obecne stanowisko jest kolejnym, bardzo ważnym etapem długiej procedury. Formalnie jeszcze nie uchyla przedmiotowego orzeczenia, ale mocno ten moment przybliża, bo jest sformułowane w oficjalnym dokumencie rządowej agencji mającej kompetencje w tej sprawie. Teraz rozpocznie się etap dalszych konsultacji, mających już charakter publiczny. To konieczne m.in. po to, by spodziewane ostateczne rozstrzygnięcie Agencji nie zostało prawomocnie obalone w tamtejszych sądach. Nie czarujmy się jednak — wyrok na Endangerment Finding już zapadł.
W salonie z ciężarówkami
A co to będzie oznaczać? To, że cała ogromna machina instytucjonalna stworzona w minionych 16 latach (bo pierwsza kadencja prezydencka Trumpa niewiele tu zmieniła), dająca podstawę do wprowadzania w USA rewolucji klimatycznej, straci podstawę prawną.Emisje CO₂ przestaną być jednym z głównych faktorów prowadzenia działalności przez wielki, energochłonny biznes, a EPA przestanie być surowym recenzentem tych regulacji. Nieprzypadkowo ogłoszenie decyzji nastąpiło w Indianapolis, w salonie, gdzie sprzedaje się ciężarówki, a uczestnikami byli — oprócz reprezentantów władz centralnych i stanowych — przedstawiciele biznesu samochodowego. Obalenie Endangerment Finding to będzie przełom, bo będzie oddziaływać na całą gospodarkę amerykańską i każdego obywatela — bo energetyka ma właśnie takie znaczenie. Silna, budowana na zdrowych podstawach, funduje rozwój. Słaba, niszczona celami klimatycznymi, pcha państwo w kryzys. Stąd nie dziwi determinacja Donalda Trumpa i jego administracji.
Śledzimy rywalizację między USA a Chinami — wojnę celną, nowe regulacje mające osłabić stronę przeciwną, kolejne ogłaszane programy, wyścig technologiczny. Trump doskonale wie, że bez silnej energetyki nie ma szans. A przecież gospodarka Stanów Zjednoczonych potrzebuje jeszcze więcej energii — kolejne data center, niezbędne w rewolucji sztucznej inteligencji, to konieczność generacji ogromnych wolumenów energii. Przy okazji ze smutkiem można zauważyć, że w tym wyścigu kompletnie już nie liczy się UE. A jeśli ktoś miałby złudzenia, polecam obrazki z wizyty Ursuli von der Leyen w Chinach i późniejsze — z rozmowy z Donaldem Trumpem, który był łaskaw poświęcić trochę czasu pani komisarz między kolejnymi sesjami na polu golfowym w Szkocji.
Na drodze nauki
Warto zauważyć, iż klimatyczna kontrrewolucja Donalda Trumpa zjednuje mu poparcie większości obywateli, do których trafiają nie tylko argumenty ekonomiczne — zawsze bardzo ważne w USA — ale i przekaz oparty na zdrowym rozsądku.To właśnie zdrowy rozsądek, równie istotny jak ekonomia, był jednym z fundamentów potęgi Ameryki. I nie trzeba go było specjalnie opisywać — był oczywisty dla większości. Jego obecność w wypowiedziach przedstawicieli obecnej administracji ma ogromne znaczenie dla pragmatycznych Amerykanów, którzy w ostatnich latach odczuwali coraz większy niepokój, patrząc, jak ustępuje on miejsca ideologicznym szaleństwom elit.
Dlatego zdrowy rozsądek stał się też motywem przewodnim kolejnych wypowiedzi na konferencji w Indianapolis:
„Dzisiejsze ogłoszenie jest monumentalnym krokiem w kierunku powrotu do zdroworozsądkowej polityki, która rozszerza dostęp do niedrogiej, niezawodnej i bezpiecznej energii i poprawia jakość życia wszystkich Amerykanów.”
— Chris Wright, sekretarz energii.
„Dzisiejsze oświadczenie jest zwycięstwem dla wyborów konsumenckich, zdrowego rozsądku i amerykańskiej niezależności energetycznej. Prezydent Trump, sekretarz Wright i administrator Zeldin przywracają EPA jej właściwą rolę (…)”
— Mike Braun, gubernator Indiany.
„Po raz kolejny ta administracja staje w obronie zdrowego rozsądku (…)”
— Jim Baird, kongresmen z Indiany.
„Dziękujemy administracji Trumpa za powrót na ścieżkę zdrowego rozsądku (…)”
— Chris Spear, prezes i dyrektor generalny American Trucking Association.
Warto dodać, że Joe Zeldin nie wybrał drogi lekceważenia dorobku naukowców i instytucji badających przyczyny globalnego ocieplenia (które ostatnio płynnie zamieniono w narracji na „katastroficzne skutki zmian klimatycznych”). EPA podejmuje rękawicę na gruncie naukowego dyskursu. Ale najpierw — mówi Zeldin i jego zespół — zobaczmy, jakie błędy naukowe i prawne popełniano wcześniej, jednostronnie przyjmując za pewnik wszystko, co potwierdza teorię o antropogenicznych (czyli zawinionych przez człowieka) przyczynach globalnego ocieplenia. W pracy EPA mają pomóc inne agencje, jak np. Biuro Polityki Naukowej i Technologicznej Białego Domu, Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) czy Biuro Informacji i Spraw Regulacyjnych Białego Domu.
Konfederacja kalifornijska
Oczywiście, należy spodziewać się potężnego oporu. Już go widać — mobilizują się politycy (przede wszystkim z Partii Demokratycznej), organizacje pozarządowe, naukowcy, prawnicy, sądy, a także niektóre stany, z Kalifornią na czele. Wszyscy oni wykorzystają zbliżające się konsultacje publiczne do ataku na pomysł uchylenia Endangerment Finding. Zapowiedziano już liczne pozwy, a Kalifornia deklaruje zaostrzenie własnych regulacji klimatycznych.
Na marginesie — kiedyś oglądałem reportaż ze Stanów Zjednoczonych, prawdopodobnie przy okazji jednych z wyborów, i zapamiętałem wypowiedzi mieszkańców Arizony. W ich stanie pojawia się coraz więcej osób przeprowadzających się z Kalifornii, nie wytrzymujących rosnących kosztów utrzymania wynikających m.in. z kolejnych szaleństw tamtejszych władz. Najciekawsze jest jednak to, że ci uciekinierzy z Kalifornii — wybierając spokojną, wolną od tych wariactw Arizonę czy Nevadę — głosują dalej na Demokratów, zmieniając stopniowo strukturę wyborczą obu stanów. Hm, skąd my to znamy?
Zapowiada się ostra batalia. Obie strony deklarują nieustępliwość, ale póki co to prezydent Trump i jego ekipa mają więcej argumentów: sprawowaną władzę, rosnące poparcie obywateli oraz coś jeszcze — determinację.Wynikającą z obietnic wyborczych i głębokiego przekonania o słuszności obranej drogi. Dlatego jedną z pierwszych decyzji po objęciu urzędu w styczniu br. było uruchomienie procedury wycofania się USA z Porozumień Paryskich (porozumienie z 2015 r. dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych). A tych decyzji, wyraźnie wskazujących na odejście od klimatycznej agendy Obamy i Bidena, jest więcej. Ostatnio na łamach DOBITNIE pisałem o prezydenckiej proklamacji pt. Ulga regulacyjna dla niektórych źródeł stacjonarnych w celu dalszego promowania amerykańskiej energetyki. To tylko jeden z dziesiątków przykładów.Wydaje się, że skuteczne obalenie Endangerment Finding będzie mieć kluczowe znaczenie — nie tylko dla gospodarki USA. Dlatego będziemy się tej sprawie przyglądać. Ja — z całą pewnością — kibicuję Trumpowi i jego ekipie.
fot: CC Wikimedia
