Zakład elitarnych profesorów prawa i pomysły profesora Zolla

Zakład elitarnych profesorów prawa i pomysły profesora Zolla

blank

One się musiały założyć. Te profesory, no te od prawa. Pamiętacie Państwo film „Nieoczekiwana zmiana miejsc”? No pewnie, że Państwo pamiętają, to przypomnę. Dwóch bardzo bogatych i wpływowych braci zakłada się o 1 dolara, że są w stanie ulicznego oszusta-bidusa (Eddie Murphy) wsadzić na miejsce zamożnego, świetnie wykształconego brokera (Dan Aykroyd), a z tego brokera zrobić bidusa-żebraka. W zasadzie się im udaje...

Tu musiał iść podobny zakład w elitarnym środowisku polskich profesorów prawa, który – jak mniemam – brzmiał tak: „E, zobaczmy, któremu z nas uda się zrobić z siebie większego samca owcy, ale warunek jest taki, że opinia publiczna wypowiadane przez każdego z nas potworne bzdury musi przyjąć z powagą i szacunkiem”. I zaczęli…

Nie będę tu polemizować i mierzyć się z coraz popularniejszą, plebsowatą tezą, że polscy profesorowie prawa są niby kurtyzany na usługach lewicowo-liberalno-globalistycznych władz i są w stanie wytworzyć każdą opinię na korzyść tych władz, jeśli zajdzie potrzeba. Opinię taką uważam za krzywdzącą, a co najważniejsze – stoi ona w sprzeczności z hipotezą o zakładzie. Ale dobra tam, do rzeczy.

Ponieważ nie jest to praca doktorska i nie będzie nawet przypisów, pozwolą Państwo, że skupię się na trzech postaciach profesorskich, które – jak mniemam (ale nie mam żadnych dowodów, Wysoki Sądzie) – mogą uczestniczyć w tej jakże ożywiającej umysł i sofistyczne tradycje grze czy zakładzie polegającym na robieniu z ludzi idiotów.

Wszyscy nasi trzej profesorowie postanowili zabrać głos na temat aktualny i wzbudzający emocje, czyli na temat wyborów prezydenckich. Łączy ich głębokie niezadowolenie ze zwycięstwa Karola Nawrockiego, postanowili więc uraczyć nas figurami z tezą, że to zwycięstwo to nie zwycięstwo, i mimo demokratycznego wyboru – nie ma naszej profesorskiej zgody, nie ma i nie będzie!

Zaczął profesor Sadurski, Wojciech Sadurski. Ten jest naprawdę dobry, bo nie kryje głębokiej niechęci do „kaczyzmu”, czemu daje wyraz, a nawet nieładne wyrazy. Tu cytat z profesora z portalu X:

„Ponieważ wielu Szanownych Komentatorów powtarza (jak rozumiem, w dobrej wierze i wyłącznie z ignorancji) bzdurę w stylu: ‘Skoro Izba Kontroli jest nielegalna, to i obecne władze – Premier, Marszałek, parlamentarzyści – są nielegalne’, powtarzam, jak cierpliwy belfer: Mandat obecnych władz NIE opiera się na jakiejkolwiek decyzji tzw. Izby Kontroli, której z punktu widzenia prawa nie ma, ale na domniemaniu ważności wyników ogłoszonych przez Państwową Komisję Wyborczą w 2023. Natomiast w 2025 takie domniemanie zostało skutecznie podważone przez PKW stwierdzeniem w oficjalnym sprawozdaniu, że wpływ uchybień w liczeniu głosów na wynik wyborów musi być oceniany przez legalnie ukształtowaną izbę SN. To nie zostało dokonane.”

Niezłe, prawda? Naprawdę nieźle wymyślił. Według niego ta sama izba Sądu Najwyższego może być raz nielegalna, bo wtedy to nie ma znaczenia, a raz nie może być nielegalna, bo niby wtedy ma znaczenie – bo tak mi się chce, chociaż w obu przypadkach podejmowała decyzje w sprawie ważności wyborów. Poza tym PKW nie kwestionowała statusu SN. Poza tym 2 – po przeliczeniu głosów w wątpliwych komisjach wynik wyborów się nie zmienił. Poza tym 3 – Tusk kazał w końcu opublikować w Monitorze Polskim postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego na urząd głowy państwa. Koniec, kropka – ale zakład to zakład: Sadurski walczy…

Następny był Matczak – profesor Marcin Matczak, znany z tego, że jego znany syn śpiewa o patointeligencji. To znaczy ojciec swojego syna też jest znany, no nie umniejszajmy mu, ale na koncerty syna przychodzi więcej ludzi. Zresztą nie wiem, czy ojciec koncertuje, muszę sprawdzić. Ale, ale – Matczak senior to dopiero wykonał figurę, rzekłbym figurę w zamyśle z opóźnionym zapłonem, tyle że zamysł jest lichy, jak zasady profesorów prawa.

Więc ten Matczak nazwał prezydenta Karola Nawrockiego „tymczasowym” i „podważalnym” – i nie chodziło mu o to, że za 5 lat po wyborach może się zmieni na innego. Profesor przeszedł trochę od starej śpiewki, że niby izba Sądu Najwyższego potwierdzająca ważność wyborów jest nielegalna. Nie zauważył, że ta rzekomo nielegalna izba potwierdzała wcześniejsze wybory korzystne dla Platformy Obywatelskiej i wtedy nikt nie kwestionował jej legalności. Nie zauważył też strategicznie faktu, że przed niby nieistniejącym sądem stanął minister i prokurator generalny Adam Bodnar i tytułował go cały czas „Wysokim Sądem”. Niemniej Matczak kreatywnie dołączył do śpiewki opóźniony zapłon. Według niego przyszły Trybunał Konstytucyjny (już platformiany) mógłby stwierdzić, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie istnieje i… z tego miałaby wynikać niby tymczasowość prezydenta. Jakby zlękniony Matczak nie postawił jednak kropki nad i. Bo niby co miałoby się wtedy stać? Legalnie wybrany w demokratycznych wyborach, urzędujący prezydent miałby być odwołany przez TK? Wziąć i się wyprowadzić z pałacu mimo wyborów? Kosmiczna bzdura, ale nadająca się jak ulał do przemysłu pogardy, no i do naszego, czyli profesorskiego, zakładu. Dodajmy, że została podchwycona przez część mediów jako pewnego rodzaju objawienie.

I wreszcie, last but not least, profesor Andrzej Zoll. Ten poszedł nową ścieżką. Wymyślił ją sobie twórczo albo ściągnął z Konstytucji Marcowej z 1921. Według przedwojennej konstytucji prezydent był wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, czyli Sejm i Senat, na 7 lat. Zoll chce, żeby Zgromadzenie Narodowe teraz potwierdziło wybór prezydenta? Rodzi się tu jednak pytanie nadzwyczaj proste: niby z „jakiej paki”? Nie wiadomo – tak się profesorowi wzięło i wymyśliło. Nie ma żadnej podstawy prawnej, żadnej, do takiej akcji. Problemik poza tym polega na tym, że Zgromadzenie Narodowe jest niechętne Nawrockiemu, więc raczej by nie potwierdziło – a to już otwiera nowe przestrzenie… Zdecydowanie odpieram zarzuty, że Zoll jest stary (ma 83 lata) i nie wie, co mówi. Brzydzi mnie ejdżyzm. Moim zdaniem Zoll wygrywa zakład profesorski: „E, zobaczmy, któremu z nas uda się zrobić z siebie większego samca owcy, ale warunek jest taki, że opinia publiczna wypowiadane przez każdego z nas potworne bzdury musi przyjąć z powagą i szacunkiem”.

Na koniec przypomnę, że dwóch braci cwaniaków z filmu „Nieoczekiwana zmiana miejsc” bardzo źle skończyło, czego oficjalnie profesorom nie życzę. Życzę za to nam wszystkim, żebyśmy wreszcie doczekali się autorytetów w dziedzinie prawa.

Autor tekstu
Sławomir "Biceps" Jastrzębowski

Sławomir "Biceps" Jastrzębowski

Publicysta m.in. "Republika" i "Gazety Polskiej Codziennie", były naczelny "Super Expressu" i właściciel Salonu24. Niegdyś łódzki dziennikarz śledczy. Polonista, propagator kulturystyki, autor powieści sensacyjnej

Wyszukiwarka
Kategorie
Sławomir "Biceps" Jastrzębowski

Sławomir "Biceps" Jastrzębowski

Publicysta m.in. "Republika" i "Gazety Polskiej Codziennie", były naczelny "Super Expressu" i właściciel Salonu24. Niegdyś łódzki dziennikarz śledczy. Polonista, propagator kulturystyki, autor powieści sensacyjnej

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank