Smartfony stały się bohaterami ostatniej kampanii wyborczej. Na czym właściwie polega ich szkodliwość?
Choć ostatnio smartfony stają się coraz bardziej nagatywnymi bohaterami opowieści o wychowywaniu dzieci to dawne przekonania wciąż pokutują. Wielu rodziców jest przekonanych, że jeśli dzieci szybko nauczą się obsługi smartfonów czy tabletów, to w przyszłości zostaną wziętymi informatykami lub programistami. Nic bardziej błędnego – im więcej czasu młodzi ludzie spędzają przed monitorami telefonów, tym stają się głupsze. Gorzej przyswajają wiedzę, mają większe trudności z myśleniem abstrakcyjnym i rozumieniem związków przyczynowo-skutkowych, nie uczą się pisania ręcznego, ortografii czy posługiwania się mapą.
Dlatego kolejne kraje nie tylko rezygnują z cyfryzacji nauczania, ale idą znacznie dalej – całkowicie zakazują używania smartfonów w czasie pobytu dzieci w szkołach. Od 1 września bieżącego roku takie przepisy wejdą w Finlandii, a obowiązują już we Francji, Włoszech, na Słowacji, w Grecji czy Portugalii.
Decyzje te mają głęboki sens, co potwierdzają badania z Wielkiej Brytanii. Objęły one 130 tys. uczniów w 90 londyńskich szkołach i jasno wykazały, że w placówkach, w których można było mieć przy sobie – nawet tylko w kieszeniach – smartfony, wyniki egzaminów były znacznie niższe. Wynika to z kilku powodów: Z uwagi, jaką absorbuje urządzenie elektroniczne (nawet jeśli jest schowane, uczeń myśli o tym, czy na jego profilach w mediach społecznościowych zaszły jakieś interakcje albo czy ktoś ze znajomych przysłał nową wiadomość). Z wielości jednoczesnych interakcji i możliwych funkcji smartfona, za którymi ludzki mózg nie jest w stanie nadążyć. Również z utraty lub zmniejszenia umiejętności komunikowania się między młodzieżą, co redukuje zdolności do przyswajania wiedzy, nie mówiąc już o umiejętnościach społecznych – nauce empatii czy postrzegania problemów z kilku punków widzenia.
Badania naukowe potwierdzają dodatkowo, że urządzenia elektroniczne – smartfony, komputery i tablety – mają znacznie bardziej destrukcyjny wpływ na osoby mniej uzdolnione i gorzej się uczące. Cyfryzacja życia od dzieciństwa w rzeczywistości nie zmniejsza nierówności społecznych, ale je pogłębia. I to zarówno w skali mikro, jak i makro.
Wiele szkół prywatnych – także w Polsce – zapisuje w statutach zakaz korzystania ze smartfonów zarówno w czasie lekcji, jak i na przerwach. Uczniowie z bogatszych warstw – bo tylko takie stać na płacenie czasem wysokiego czesnego – nie tylko mają bardziej dogodne warunki do nauki, znajdują się pod opieką wyżej wykwalifikowanych i lepiej opłacanych nauczycieli, ale zachowują większą higienę cyfrową, mniej uzależniają się od cyberświata i nawiązują silniejsze więzi z rówieśnikami.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia zdrowia fizycznego i psychicznego. Nadmierne korzystanie ze smartfonów wpływa na otyłość, zmniejsza koordynację ruchową oraz powoduje krótkowzroczność. Ogromne zmiany zachodzą także w psychice: zanurzone w cyfrową rzeczywistość dzieci stają się bardziej wybuchowe, nie rozróżniają stanów emocjonalnych kolegów i bliskich, mają znacznie większe skłonności do depresji.
Uczniowie, których uda się więc odseparować od smarfonów – choćby tylko na tych kilka godzin spędzanych w szkole – w przyszłości będą zdrowsi i lepiej przygotowani do życia. Bardziej wartościowi jako obywatele, ale także małżonkowie i rodzice.
Rządząca Polską lewicowo-liberalna koalicja zdaje się problemu nie dostrzegać, a jedyną reakcją na narastającą falę depresji ma być zwiększenie liczby dostępnych psychologów. To zresztą typowe dla lewicy, która najchętniej wszystkich poddałaby zbiorowej terapii.
Tyle tylko, że skuteczne nie jest leczenie skutków, ale zapobieganie przyczynom. A te wynikają z osłabiających się więzi społecznych, których podstawą jest między innymi nadmierne korzystanie ze smartfonów. Nie tylko zresztą uczniów, ale także rodziców.
Naukowcy już dawno dostrzegli bardzo niepokojące zjawisko w relacjach: siedzący ciągle przed wyświetlaczem smartfona rodzic i dziecko. Dzieci mają poczucie odrzucenia lub odstawienia na dalszy plan. Pytają: dlaczego tatuś/mamusia bardziej kochają smarfona niż mnie?
Mariusz Staniszewski