Jej życiem można by obdzielić niejedną biografię, tak bardzo wielowymiarową była postacią. Bohaterka czasu wojny – bo jak inaczej nazwać jej postawę podczas obozowej gehenny – ale i bohaterka czasu emigracji. Dzięki resztkom rodowej fortuny mogła wspierać arcyważne dla polskiej nauki i kultury przedsięwzięcia. Życie i aktywność Karoliny Lanckorońskiej trudno zawrzeć w jednej, niewielkiej książce. Otrzymaliśmy dobrze napisaną, popularną biografię, ale życie i dzieło Lanckorońskiej powinno być przedmiotem szczegółowych badań. Póki żyją jeszcze świadkowie.
Po lekturze dobrze napisanej biografii czytelnik powinien czuć pewien niedosyt – potrzebę pogłębienia swojej wiedzy o opisywanej postaci. W przypadku Karoliny Lanckorońskiej nie może być inaczej, bo każdy z aspektów jej długiego i barwnego życia zasługuje na osobną monografię. Przeżycia wojenne znane są z wydanych jeszcze za życia autorki wspomnień, ale jej działalność naukowa, badawcza i jej mecenat nad polskimi instytucjami kulturalnymi na wychodźstwie są nie mniej pasjonujące.
Karolina Lanckorońska była coraz rzadszym w naszych czasach typem człowieka-instytucji, niczym krakowscy Estreicherowie – od Karola seniora począwszy, a na profesorze Karolu Estreicherze juniorze skończywszy. Miał rację bibliofil Jan Michalski, zauważając w swoich wspomnieniach 55 lat wśród książek, że w Polsce najlepiej wychodzą wielkie projekty podejmowane przez jednostki. Karolina Lanckorońska własną pracą, erudycją – i własnym mocnym charakterem – wykonała przez dekady swojego życia pracę, którą można by obdzielić wielu badaczy. Kim nie była? Edytorką źródeł do historii Polski, wydawczynią naukowego czasopisma, współzałożycielką i kierowniczką ośrodków naukowych, donatorką dzieł sztuki i książek dla muzeów i bibliotek w kraju. Wszystko to w trudnych, emigracyjnych warunkach.
Portret Karoliny Lanckorońskiej, jaki wyziera z kart biografii Marcina Wilka, jest bardzo ludzki. Bez upiększeń, ale bez karykaturalnych rysów. Po prostu portret człowieka prawdziwego. Autor mógł sobie darować politycznie poprawny język (typu „pracownice seksualne” zamiast „prostytutki”), ale nie zmienia to faktu, że po Jedyną warto i trzeba sięgnąć.

Marcin Wilk: Jedyna. Biografia Karoliny Lanckorońskiej. Kraków 2025: Znak.