Perfekcyjnie wykonana pułapka, rodem z „House of Cards”. Gratuluję!
Karol Nawrocki w czasie debaty z Rafałem Trzaskowskim wykonuje na oczach milionów widzów, na wrogim sobie terenie rządowej, nielegalnej TVP gest, który wprowadza wszystkich w totalne osłupienie. Co on do jasnej cholery robi? Zwariował? Ćpa i to bezwstydnie przy ludziach w jednym z najważniejszych momentów swojego życia, który ma zdecydować o jego przyszłości? Co to ma być? Jeszcze w czasie debaty cofamy nagranie, robimy stop klatki, analizujemy, zaczynają się spekulacje. Nie no, tu nie ma pola do dyskusji, wygląda jakby próbował coś zażyć. Każdy kto pamięta choćby sprawę między Johnnym Deppem a jego byłą żoną Amber Heard ma przed oczyma celebrytkę oskarżaną o uzależnienie od kokainy, kiedy w czasie procesu przed sądem, w trakcie zeznań podnosi nienaturalnym ruchem coś do nosa i chyba coś wciąga. Media społecznościowe były bezlitosne i wydały wyrok prawie natychmiast: kokaina, chociaż nigdy nie zostało to potwierdzone.
Cóż, gest Nawrockiego wyglądał podobnie, może jakby poprawiał coś przy zębach. Coś bardzo dziwnego i niepokojącego. Debata trwa, a na polskich soszjalach ogłaszane są już wyroki: Nawrocki coś przyćpał. Narkoman? Ale przecież to raczej Trzaskowski i jego ludzie byli o to bez twardych dowodów oskarżani, choć kibice w przypadku Nitrasa dowodu nie potrzebowali…
Chwilę po debacie wianuszek dziennikarzy otacza Nawrockiego i oczywiście pyta o dziwny gest. Nawrocki odpowiada, że to była guma nikotynowa. Za chwilę szef jego sztabu Paweł Szefernaker podaje w mediach społecznościowych: „Rozwiążę tę zagadkę, to był snus”. Snus to mały papierowy woreczek z tytoniem wkładany między wargę a dziąsło. Działa szybko, podobnie do papierosa. Oryginalny snus jest w Polsce zakazany, to znaczy zakazana jest sprzedaż. Przywiezienie snusów na przykład ze Szwecji, posiadanie i zażywanie jest legalne. Legalne są w Polsce woreczki z nikotyną, nie jest to co prawda snus, ale efekty są prawie takie same. To tłumaczenie o snusie niczego nie wyjaśnia, mnożą się spekulacje, insytuacje, oskarżenia, ale przecież można je łatwo przeciąć…
W sobotę rano w wywiadzie z redaktorem Krzysztofem Ziemcem Karol Nawrocki pytany o dziwne zachowanie w trakcie debaty, „aby rozwiać wątpliwości” deklaruje, że przebada się na obecność narkotyków i tego samego oczekuje od Trzaskowskiego, którego zwolennicy zarzucają mu przecież zażywanie substancji psychoaktywnych. Szach mat. Snus Trojański został wprowadzony za mury miasta, a oddziały właśnie zaatakowały wrogów.
I tu kilka ważnych informacji, w ciągu kilkunastu godzin, kilku dni można pozbyć się śladów narkotyków w ślinie i krwi. Narkotyki we włosach można jednak znaleźć nawet po kilku miesiącach. Jest problem.
Dodajmy, gdyby nie wyreżyserowany ruch Nawrockiego, do czego nikt się nie przyzna, gdyby nie triumfalistyczne oskarżenia członków Platformy kandydat popierany przez PiS nie miałby powodów zaproponowania badań konkurentowi, ale powód można było sprowokować. Udało się.
Generalnie możliwości są teraz dwie: Trzaskowski nie zgodzi się na badania albo zgodzi. Jeśli się nie zgodzi, będzie to wyglądać fatalnie, bo przecież opinia publiczna nalega: pokaż, że mimo dziwacznych zachowań jesteś czysty, przecież nie chcemy prezydenta narkomana. Mnożone będą pytania i oczywiste sugestie: boi się, bo wie, że mogłoby wyjść…
Jeśli Trzaskowski na badania się zgodzi, to podmożliwości są dwie: wynik będzie pozytywny albo negatywny. Jeśli pozytywny, to koniec kariery Trzaskowskiego, jeśli negatywny to Trzaskowski i tak źle, bo niczego nie ugra: po pierwsze wykonał polecenie Nawrockiego, a po drugie nie przekona przekonanych, ludzie w bańkach wiedzą wszystko bez dowodów.
Snus Trojański to pułapka perfekcyjna. Gratuluję.
