Czy Konfederacja straci dziewictwo

Czy Konfederacja straci dziewictwo

blank

Sławomir Mentzen nie poparł żadnego z kandydatów w II turze wyborów, ale jego wskazanie jest jasne: Trzaskowski jest politycznym przeciwnikiem. Wszystko, co sobą reprezentuje jest sprzeczne z wartościami wyznawanymi przez prawicę.

Pozostaje pytanie czy ta deklaracja jest wystarczająco ostra. Trzeba przyznać, że Mentzen stanął przed poważnym wyzwaniem. Otwarte poparcie popieranego przez PiS Karola Nawrockiego mogło być przez wielu odbierane jako akt podległości. Nie jest istotne czy byłoby to zgodne z prawdą. Uczucia, zwłaszcza u największych twardzieli, o których Konfederacja walczy z Grzegorzem Braunem, mogłyby zostać urażone.

Z drugiej jednak strony brak jasnego zdystansowania się od Trzaskowskiego byłoby odbierane jako zdrada. Zwłaszcza w kontekście piwka wypitego z kandydatem PO i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim.

Pozostał więc taniec na linie i próba zachowania dziewictwa przy jednoczesnym flircie – i z prawicą propisowską, i z tą najbardziej na prawo czyli braunowo-korwinową.

W takich sytuacjach nikt do końca nigdy zadowolony nie będzie, ale wydaje się, że Mentzenowi udało się zachować pewien balans. W przyszłości będzie jednak trudniej. O ile oczywiście Konfederacja na poważnie myśli o sięgnięciu po władzę.

Formacja ta teraz stoi przed historyczną decyzją: albo utoruje sobie drogę do rządu oraz uzyska podmiotowość, albo usadowi się na stałe w loży obserwatorów i zadowoli się poselskimi pensjami, dofinansowaniem biur, obecnością w mediach i zarabianiu na publikowanych w Internecie podcastach. Każda z tych dróg ma swoje plusy i minusy.

Niepisany pakt o nieagresji przed I turą wyborów między Karolem Nawrockim, czy szerzej obozem PiS, a Sławomirem Mentzenem i Konfederacją pokazał, że obie strony na tym korzystają. Nawrocki zyskał sympatię niepisowskiego elektoratu prawicowego, co daje mu realne szansę na pokonanie Rafała Trzaskowskiego w II turze, a PiS-owi umożliwia zmianę wizerunku z partii nastawionej wyłącznie na siebie, na formację zdolną do zawierania koalicji. To ogromny kapitał szczególnie, gdy notowania rządu Donalda Tuska lecą na łeb na szyję i utrzymanie przez niego władzy staje się coraz mniej prawdopodobne.

Jednak jeszcze większym beneficjentem może być Konfederacja. Jeśli Nawrocki wygra wybory przy cichym poparciu Sławomira Mentzena – wcześniej chęć głosowania na kandydata popieranego przez PiS zgłosiło wielu polityków Konfederacji – będzie on mógł przypisać sobie duży udział w pokonaniu lewicy. Oczywiście w polityce wdzięczność jest dobrem wyjątkowo rzadkim i nie ma co na nią liczyć, ale formacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka uzyska podmiotowość. Będzie mogła pochwalić się bardzo realnym wpływem na rzeczywistość. Do wszelkich negocjacji z PiS, a wyborcy prawicowi coraz bardziej otwarcie domagają się takiej koalicji, Konfederaci nie będą siadali jako młodsi bracia, ale partner niezbędny do sprawowania władzy oraz dokonania prawdziwych reform. I taki, który pomógł pokonać Trzaskowskiego, czyli niemal pewniaka.

Mówiąc brutalnie Konfederaci mają szansę wyjść z politycznego przedszkola i uzyskać status kreatorów polityki. To oni mogą nieść wysoko znicz konserwatywnej kontrrewolucji i w ten sposób motywować oraz dyscyplinować partię Jarosława Kaczyńskiego.

Aby to jednak było możliwe Sławomir Mentzen i jego zaplecze będą musieli przejść transformację jako politycy. Władza to nie publicystyka, jest sprawcza oraz skuteczna jeśli jest prowadzona po cichu i przy zamkniętych drzwiach. No i co bardzo istotne, bez silnego ideologicznego wzmożenia. Na przykład hasła odpolitycznienia spółek brzmią dobrze dopóki rząd nie przekonuje się, że jeszcze bardziej istotna jest sterowność państwa. A to uzyskuje się także poprzez te spółki. Dziś nie da się w Polsce zrealizować kluczowych inwestycji w energetyce czy infrastrukturze bez kontroli nad podległymi władzy spółkami. W idealnym świecie leseferystów zdanie to pewnie zabrzmiałoby jak herezja, ale w rzeczywistości Unii Europejskiej to zwykła praktyka.

Takich przykładów będzie więcej, a w zasadzie będą się pojawiać na każdym kroku. Nie oznacza to oczywiście, że nic nie da się zmienić, ale z pewnością nie jest to takie proste, jak wówczas, gdy się tylko przepytuje kandydatów.

Jeśli Mentzen chciałby zostać na przykład ministrem finansów – a takie przecież zgłasza ambicje – to będzie musiał godzić się na transfery społeczne, gdyż tak wygląda współczesna polityka europejska. Nawet jeśli Mentzen i spółka zechcą ją zmienić, to przecież nie będą w stanie przeprowadzić rewolucji w stylu prezydenta Argentyny Javiera Milei. Nie to miejsce na świecie, nie ten kraj, nie ci wyborcy i nie te realia.

Autor tekstu
Mariusz Staniszewski

Mariusz Staniszewski

dziennikarz, był m.in. wiceprezesem Polskiego Radia, prezesem TechFilm i wicenaczelnym Wprost, współtwórca Kanału Dobitnie i prezes Dobitnie Media.

Wyszukiwarka
Kategorie
Mariusz Staniszewski

Mariusz Staniszewski

dziennikarz, był m.in. wiceprezesem Polskiego Radia, prezesem TechFilm i wicenaczelnym Wprost, współtwórca Kanału Dobitnie i prezes Dobitnie Media.

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank