Fundusze Norweskie. Ręka ręka myję. Chodzi o 32 mln euro dzielone przez swoich dla swoich

Fundusze Norweskie. Ręka ręka myję. Chodzi o 32 mln euro dzielone przez swoich dla swoich

blank

Fundusze Norweskie mają w teorii wspierać społeczeństwo obywatelskie – bez udziału polityki, bez nacisków z rządu, bez cienia stronniczości. W praktyce w Polsce jest na odwrót. Pieczę nad 32 milionami euro powierzono konsorcjum organizacji, w których aż roi się od dawnych szefów obecnych ministrów i aktywistów otwarcie sympatyzujących z koalicją rządzącą. 

Fundusze Norweskie i Europejskiego Obszaru Gospodarczego to jedna z niewielu międzynarodowych puli pieniędzy, które wprost trafiają do organizacji pozarządowych. W nowej perspektywie (2021‑2027) Polska ma do wykorzystania ok. 32 mln euro na budowanie kapitału społecznego – tak wynika z informacji o wyniku konkursu.Te środki są przyznawane w ramach programu Active Citizens Fund (Fundusz na rzecz społeczeństwa obywatelskiego), którego celem jest wspieranie demokracji, praw człowieka i udziału obywateli w życiu publicznym. Brzmi świetnie, prawda? Pod jednym warunkiem: operatorem funduszu musi być podmiot całkowicie niezależny od rządzących i partii politycznych.

Kim jest operator i dlaczego tak ważna jest jego niezależność?

Operator to nie tylko księgowy. To instytucja odpowiedzialna za ogłaszanie konkursów, ocenę wniosków, podpisywanie umów i nadzorowanie projektów. Dlatego w regulaminach donorów znajdziemy żelazną zasadę: „Fundusz jest zarządzany przez operatorów, którzy są niezależni od władz lokalnych, regionalnych i centralnych, partii politycznych oraz instytucji religijnych”. Szczegółowe warunki mówią wprost, że podmioty startujące w konkursie muszą być „pozarządowe, niezależne od władz lokalnych, regionalnych i centralnych, partii politycznych oraz instytucji religijnych.”. To nie jest ozdobnik, ale gwarancja, że miliardy koron nie staną się łupem politycznych gier.

Jak podzielono tort w Polsce?

W czerwcu 2025 r. ogłoszono, że operatorem w Polsce będzie konsorcjum pięciu organizacji: Fundacji im. Stefana Batorego (lider), Fundacji Stocznia, Fundacji Edukacja dla Demokracji, Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Wiejskiego oraz norweskich partnerów. Oznacza to, że to te podmioty będą decydować, które stowarzyszenia i fundacje dostaną granty.

Minister i jej były chlebodawca

Największy zgrzyt? Fundacja im. Stefana Batorego – lider konsorcjum. Obecna minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska‑Nałęcz kilka lat temu sama kierowała programem Otwarta Europa i think‑tankiem Forum Idei w tej fundacji. Jak informuje oficjalny serwis ministerstwa, „po zakończeniu służby dyplomatycznej objęła stanowisko dyrektora programu Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie funkcję dyrektora think tanku Forum Idei”. Dziś Pełczyńska‑Nałęcz, już jako minister, stoi na czele resortu, który odpowiada za kontakty z donorami. Mówiąc wprost: była pracownica Batorego nadzoruje proces, w którym jej dawny pracodawca dostaje 32 mln euro do rozdania. Jeśli to nie pachnie konfliktem interesów, to co?

Nawet zakładając dobrą wolę minister, wizerunek jest fatalny. Norweski regulamin zakazuje zależności od „public authorities”, a tu widzimy powiązanie w odwrotnym kierunku – publiczna władza powiązana z NGO, które ma zarządzać funduszem. Czy nie mogło znaleźć się inne konsorcjum bez tak oczywistego bagażu?

Wygnański i „nasza” opozycja

Drugi bohater tej farsy to Fundacja Stocznia. Jej prezes, Jakub Wygnański, od lat ceniony za pracę na rzecz organizacji pozarządowych, nie kryje swoich politycznych sympatii. W 2020 r. napisał esej, w którym upominał opozycję, używając wymownego „my”: „Sukces w wyborach do Senatu zawdzięczamy tylko temu, że nie wystawiliśmy kandydatów przeciw sobie, a nie dlatego, że robimy coś razem”. Krytykował liderów za zgubienie „przycisku współpraca” i ostrzegał, że rządzący będą próbowali „skłócić opozycję”. Opozycja, którą wówczas bronił, dziś jest w rządzie. Mamy więc sytuację, w której prezes jednej z organizacji zarządzających funduszem jawnie identyfikuje się z obecną władzą.

Trudno sobie wyobrazić, by Wygnański, człowiek z „jajem”, jak sam lubi o sobie mówić, nagle zaczął traktować z taką samą sympatią podmioty krytyczne wobec koalicji rządzącej. Czy naprawdę damy mu w ręce gigantyczną skarbonkę obywatelską i powiemy: „dziel ją sprawiedliwie”?

Kiedy jeden plus jeden równa minus

Ktoś powie: „Przecież fundacje Batorego i Stocznia to renomowane organizacje, nie należy im odmawiać profesjonalizmu.” To prawda. Jednak niezależność ma też wymiar symboliczny i etyczny. Jeśli darczyńcy wymagają „independence of political parties and public authorities”, to powinniśmy podnosić poprzeczkę, nie zadowalać się minimalnymi standardami. Zwłaszcza w sytuacji, gdy w jednym konsorcjum spotykają się były chlebodawca minister i działacz, który jawnie kibicuje ekipie rządzącej.

Nasza reputacja za granicą nie jest na tyle silna, by pozwolić sobie na takie ryzyko. Wstrzymanie funduszy, utrata zaufania norweskich i islandzkich partnerów – to realne scenariusze. Gra toczy się o zaufanie, a nie o to, kto „nasz” otrzyma grant.

Chyba że fundatorzy godzą się na to w pełni świadomie. Wtedy pojawia się poważniejsze pytanie: czy fundusz, który z założenia ma wspierać niezależność i pluralizm, nie staje się w rzeczywistości narzędziem wsparcia dla konkretnych polityków, partii i ideowych środowisk? Dziś niestety cała ta konstrukcja uderza w wiarygodność – zarówno krajowych operatorów, jak i zagranicznych darczyńców. Jeśli nikt nie zareaguje, to nie będzie już kwestia standardów. To będzie świadomy wybór, który będzie działał dokładnie w przeciwnym kierunku niż formalnie deklarowane szczytne założenia.

Tekst ten jest subiektywnym komentarzem opartym na dokumentach programu i publicznych wypowiedziach cytowanych w źródłach. Jego celem jest pobudzenie debaty publicznej.

Autor tekstu
Sygnalista z Brukseli

Sygnalista z Brukseli

Pragnący zachować anonimowość znawca brukselskich korytarzy, a przede wszystkim procedur związanych z funduszami unijnymi i działaniami Komisji Europejskiej

Wyszukiwarka
Kategorie
Sygnalista z Brukseli

Sygnalista z Brukseli

Pragnący zachować anonimowość znawca brukselskich korytarzy, a przede wszystkim procedur związanych z funduszami unijnymi i działaniami Komisji Europejskiej

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank