Koreańczycy nie zbudują nam elektrowni jądrowej. Czy to zwycięstwo Amerykanów?

Koreańczycy nie zbudują nam elektrowni jądrowej. Czy to zwycięstwo Amerykanów?

blank

Spekulacje, jakie pojawiły się w ostatnich godzinach zostały potwierdzone, koreański koncern KHNP wycofuje się z planów budowy elektrowni jądrowej w Polsce.

Pierwszy u nas o tym zaczął informować Wojciech Jakóbik na platformie X i w serwisie Energy Drink. Sprawa jest poważna i wielowątkowa. Od kilku lat trwał spór pomiędzy koreańskimi Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) i Korea Electric Power Corporation (KEPCO) a amerykańskim Westinghouse o kwestie własności intelektualnej dot technologii reaktora APR-1000 i APR-1400. W styczniu firmy zawarły ugodę. Jak spekulują media koreańskie, jednym z elementów tego porozumienia jest sukcesywne wycofywanie się Koreańczyków m.in. z rynku europejskiego (oprócz UE, także Wielka Brytania i Ukraina), z jednym wyjątkiem: Czech. Że coś może być na rzeczy wskazuje fakt, iż w ostatnim czasie Koreańczycy zadeklarowali, że nie wezmą udziału w przetargach w Holandii, Szwecji i Słowenii, a teraz w Polsce.

W Czechach do niedawna trwała niezwykle brutalna rywalizacja Koreańczyków i Francuzów z koncernu EDF, wspieranych przez francuskich polityków i prawdopodobnie służby specjalne. W sprawę zaangażował się nawet, wbrew wszelkim regułom, francuski wiceszef Komisji Europejskiej Stéphane Séjourné. Sprawa była tak poważna, że czeski premier w ostrych słowach skrytykował partnerów francuskich a prezydent zażądał zaangażowania się Ursuli von der Leyen. Ostatecznie, EDF wycofał się z wyścigu – jak należy przypuszczać była to decyzja podjęta przez rząd bo sprawa zaczęła szkodzić francuskiemu wizerunkowi – i do realizacji kontraktu w Dukovanch wybrani zostali Koreańczycy. I jeżeli spekulacje koreańskiej prasy są prawdziwe, to KHNP zostanie przy przedmiotowej inwestycji.

Projekt w Polsce to osobna interesująca sprawa. Pamiętamy, koniec października 2022 r. uroczyste podpisanie listu intencyjnego pomiędzy przedstawicielami Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (ZE PAK) i KHNP w sprawie wspólnego przedsięwzięcia budowy elektrowni jądrowej w Koninie. Miał być to drugi polski projekt jądrowy po elektrowni Kopalino-Lubiatowo. Sytuacja się zmieniła po wyborach w październiku 2023 r. i uformowaniu nowego rządu premiera Donalda Tuska. Niemal natychmiast zaczęły pojawiać się opinie, że to może nie dobry pomysł, może lepsza będzie inna lokalizacja, że może niekoniecznie Koreańczycy, bo są Francuzi. Dwa miesiące temu pojawiła się Aktualizacja Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ), gdzie te wszystkie wątpliwości zostały formalnie skonsumowane w rządowym dokumencie. Był to jasny komunikat dla Koreańczyków, że szanse by realizowali nasz drugi projekt energetyki jądrowej wyraźnie maleją. I z Seulu zaczęły dochodzić głosy o rosnącej irytacji przechodzącej czasem w stan rezygnacji wyrażonej oficjalnie we wtorek przez Whang Joo-ho, prezesa KHNP na posiedzeniu komisji parlamentarnej. Przy okazji prezes koncernu nie omieszkał skrytykować obecne władze Polski za ten stan rzeczy.

Redaktor Jakóbik pytał czy projekt w Koninie nie został złożony przez Koreańczyków na ołtarzu realizacji projektu czeskiego. Tego oczywiście nie wiemy, osobiście wątpię, bo zaangażowanie KHNP w projekt w Dukovanach było dużo większe, a poza tym jeśli nie Koreańczycy, to do projektu czeskiego wrócą prędzej Francuzi, bo Westinghouse zakończył swój udział na etapie składania oferty ponad rok temu, chociaż czy na pewno Czesi chcieliby wrócić do EDF, też  nie wiadomo. Pytanie istotniejsze brzmi, co dalej z naszymi projektami i ile ich będzie? Już wcześniej spekulowało się, że na drugiej elektrowni się skończy. Tak zresztą można interpretować założenia wspomnianej Aktualizacji PPEJ. Sprawą otwartą wciąż zostaje miejsce – Bełchatów czy Konin, choć w tej sytuacji wyraźnie rosną szanse Bełchatowa. Na to też wskazują sygnały płynące z PGE. No i partner technologiczny. W kontekście drugiej jednostki mówiono o francuskim EDF i właśnie Koreańczykach, zdecydowanie mniej o amerykańskim Westinghouse. Teoretycznie, decyzja KHNP wzmacnia szanse EDF, ale czy na pewno? Czy Amerykanie nie uznają rezygnacji Koreańczyków, jako wystarczającego zaproszenia, by mocniej powalczyć o drugą inwestycję?

Pamiętajmy jeszcze o jednej sprawie. 27 lipca szefowa Komisji Europejskiej odwiedziła przebywającego w Szkocji Prezydenta Donalda Trumpa. W tle groźba ceł amerykańskich bardzo niekorzystnych dla gospodarki europejskiej. W takiej atmosferze, de facto szantażu, zawarto porozumienie handlowe zdecydowanie promujące interesy USA, gdzie jednym z elementów jest zobowiązanie UE do zakupu amerykańskich technologii jądrowych. Zbiorcza kwota umów jest astronomiczna – 750 mld USD i trochę trudno sobie wyobrazić, jak w trzy lata je zrealizować. Dlatego nie dziwi, że pojawiły się już głosy kwestionujące przedmiotowe ustalenia i samą umowę. Tym niemniej można przypuszczać, że po stronie KE pojawi się determinacja, by jak najwięcej z tego porozumienia udało się zrealizować. Groźba potężnych amerykańskich ceł jest wystarczającym straszakiem. I w tej właśnie sytuacji, jak na tacy pojawia się możliwość oddania Amerykanom realizacji drugiej polskiej elektrowni. Pewnie Francuzi nie byliby zachwyceni, ale czego się nie zrobi dla ratowania interesu rodzimych producentów win. Ponadto, sam EDF ostatnio komunikował, że w związku z ambitnymi planami realizacji projektów we Francji ogranicza inwestycyjną aktywność za granicą. Nagle puzzle zaczynają pasować, tylko czy jest to dla nas najlepsze rozwiązanie?

Tu mam dwie refleksje. Oto okazuje się, że o naszym bezpieczeństwie energetycznym w pewnej części mogą decydować inni. Pół biedy, że sojusznicy, ale jednak decydenci są za granicą. To zawsze powinno niepokoić. I druga rzecz: jestem zwolennikiem dywersyfikacji projektów atomowych. Z wielu względów, by wymienić tylko bezpieczeństwo energetyczne, możliwość gry politycznej między różnymi sojusznikami, mitygowanie ryzyka uzależnienia się od jednego partnera – tych argumentów jest dużo więcej, to zresztą temat na osobne rozważania. Dlatego cieszyło mnie, że w wyścigu o drugą i trzecią (jak poważnie rozważano trzy inwestycje) startują różni partnerzy. A za chwilę może zostać jeden. Nie cieszy mnie to, nawet uwzględniając, że jest to firma naszego najważniejszego sojusznika. Nie wiem, bo jest to już nie do sprawdzenia, ale zastanawiam się czy gdyby obecny rząd nie wysyłał mało serdecznych komunikatów Koreańczykom, to czy nie bylibyśmy w sytuacji, gdy kontrakt w Polsce uzyskałby ten sam przywilej, co inwestycja w Czechach i dzisiaj mielibyśmy wciąż realny wybór? Za chwilę tego wyboru możemy nie mieć.

Jak ostatecznie rozstrzygnie się przyszłość naszej drugiej elektrowni jądrowej tego, rzecz jasna,  nie wiemy. Ale jedno wiem na pewno, program budowy polskiej energetyki jądrowej z minimum dwoma elektrowniami dużych mocy musi być kontynuowany!

Autor tekstu
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

Wyszukiwarka
Kategorie
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank