Niemiecki cud przestał być cudowny

Niemiecki cud przestał być cudowny

blank

Niemcy – oczywiście ci mieszkający tam dłużej niż od 2015 roku – mają poczucie, że ich kraj się zapada. Gospodarka słabnie, koszty socjalne i deficyt rosną. Niemieckie produkty, kiedyś synonim nowoczesności i jakości, przestały być wizytówką kraju. Co się stało z Deutsches Wirtschaftswunder? Czy niemiecki cud gospodarczy dogorywa?

Niemcy to nadal trzecia lub czwarta gospodarka świata, jednak wynika to z uprzywilejowanej – czytaj: kolonialnej – pozycji gospodarczo-politycznej wobec krajów zależnych, do których zaliczyć należy państwa Europy Południowo-Wschodniej. Niemieckie firmy mają tam swoje filie, nie płacą podatków, a wszelkie marże transferują do central w Monachium, Hamburgu, Wolfsburgu itp.

Sami Niemcy wiedzą, że przegrały już wyścig technologiczny z krajami Azji i USA. „Inżynierowie z Afryki” zamiast podnosić stopę życiową niemieckim emerytom, wolą sami korzystać z rozbudowanego niemieckiego systemu socjalnego.

Jakie są główne przyczyny tego stanu rzeczy?

Po pierwsze: niemiecka pycha. Niemcy zawsze patrzyli na europejskich sąsiadów z góry, usiłując perswazją lub siłą narzucać swoją wolę. Tak dziś wygląda Unia Europejska – organizacja, która do 2000 roku była unią równorzędnych państw: Niemiec, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii. To Niemcy parły do jej rozszerzenia, by zbudować koalicję państw klienckich – takich jak Czechy, Polska (do 2015 roku), państwa bałtyckie – uzależnionych gospodarczo i politycznie od Berlina.

Ten niemiecki dyktat wywołał niechęć do UE, wyjście Wielkiej Brytanii oraz ogromny społeczny sprzeciw wobec niemieckiej dominacji. Zamiast być światłym propagatorem postępu, Niemcy zaczęły być postrzegane jako bezwzględny kolonizator. Im wolno wszystko, reszcie – nic. To ma oczywiście konsekwencje gospodarcze. Dziś inwestor niemiecki – bez preferencji – musi konkurować z amerykańskim, chińskim, często też indyjskim, a nie ma już zbyt wiele do zaoferowania.

Następna przyczyna: służalczy stosunek do Rosji. Strach i trauma, jakie w świadomości niemieckich elit wywołuje Rosja, sprawiają, że polityka wiernopoddańcza wobec Moskwy doprowadziła do energetycznego i militarnego rozbrojenia. Niemcy oddały swoje bezpieczeństwo energetyczne w ręce Gazpromu i dziś płacą za to ogromną cenę: spadkiem konkurencyjności i produkcji przemysłowej. Agenci wpływu w niemieckiej polityce, gospodarce i mediach wykorzystują ten kraj do osłabiania potencjału Europy jako całości.

Polityka klimatyczna Berlina – sterowana ze Wschodu – wywołała wiatrakowo-fotowoltaiczne szaleństwo i likwidację energetyki jądrowej. Gdy skończył się gaz z Rosji, niemiecka gospodarka i społeczeństwo stały się niewolnikami OZE lub energii importowanej. Gdy wystąpiła Dunkelflaute, czyli tzw. susza pogodowa – tak jak 12 grudnia 2024 roku – niemal cała energia potrzebna Niemcom pochodziła z importu. Co to oznaczało? W szczycie zapotrzebowania operator niemiecki płacił za nią niemal 100 euro za 100 kWh, czyli około 420 zł. Aby to zobrazować: Warszawa dziennie zużywa około 200 000 kWh energii elektrycznej. Kosmos.

Niemieccy przemysłowcy mówią dziś głośno, że gospodarka nie może normalnie funkcjonować w oparciu o energię zależną od pogody. Ale to już musztarda po obiedzie. Niemcy płacą dziś w Europie najwięcej za energię – przy czym, w przeciwieństwie do Polski, przyczyną są wysokie koszty jej wytworzenia, a nie podatki klimatyczne (patrz ETS).

I wreszcie koronny powód: głupota elit. Ich pycha, wynikająca z poczucia finansowej i kulturalnej wyższości oraz przekonanie, że zawsze można wymusić korzystne dla Niemiec rozwiązania, sprawiły, że niemieccy politycy rzadko kiedy brali pod uwagę skutki inne niż oczekiwane. I tak Niemcy zostały ograne przez Chiny, Putina, „inżynierów z Afryki”, a ostatnio – przez tak znienawidzonego przez nich Trumpa. Elity niemieckie to konglomerat quasi-państwowego systemu gospodarczego RFN, zasilony przez ambitne kadry socjalistycznego FDJ z NRD. Nie rozumieją, czym jest gospodarka konkurencyjna, bo w niej nigdy naprawdę nie funkcjonowali.

Niemcy przestały być aktywem Europy – są raczej balastem, który ciągnie państwa europejskie „na dorobku” na dno. Polityka gospodarczo-społeczna Berlina z ostatnich dziesięciu lat to pasmo porażek. I poza „elitami” w Polsce, nasze społeczeństwo to dostrzega.

Ponieważ po obecnie rządzących nie możemy spodziewać się zmiany serwilistycznego podejścia wobec naszego zachodniego sąsiada, ogromna odpowiedzialność spoczywa na Prezydencie Elekcie Karolu Nawrockim.

Budujmy bezpieczeństwo gospodarcze i energetyczne w oparciu o własne zasoby, których mamy pod dostatkiem.
Odrzućmy klimatyczne szaleństwo, zwane Zielonym Ładem – ponieważ jest ono niezgodne z naszym interesem narodowym.
Bądźmy asertywni wobec polityki Komisji Europejskiej – na przykład w kwestiach migracyjnych. Nikt nas z tego powodu z UE nie wyrzuci, a bez nas potencjał gospodarki europejskiej skarleje.

Tak niewiele – a równocześnie tak wiele – do dokonania.

Autor tekstu
Adam Gorszanów

Adam Gorszanów

Adam Gorszanów. Uczestniczy w projekcie DOBITNIE PL, Menadżer , przedsiębiorca działający w branży paliwowo-energetycznej. Założyciel i wieloletni Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. Wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej S.A. ds handlowych. Działał w podziemiu niepodległościowym za co został odznaczony przez ŚP. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - Złotym Krzyżem Zasługi

Wyszukiwarka
Kategorie
Adam Gorszanów

Adam Gorszanów

Adam Gorszanów. Uczestniczy w projekcie DOBITNIE PL, Menadżer , przedsiębiorca działający w branży paliwowo-energetycznej. Założyciel i wieloletni Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. Wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej S.A. ds handlowych. Działał w podziemiu niepodległościowym za co został odznaczony przez ŚP. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - Złotym Krzyżem Zasługi

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank