O co naprawdę są te wybory

O co naprawdę są te wybory

blank

Istotą obecnej kampanii wyborczej było uniknięcie dyskusji o prawdziwy sens tego, kto zostanie prezydentem. O zamydlenie celów polityki i sprowadzenie jej do poziomu serwisu plotkarskiego. Właściwy spór toczy się o fundamenty państwa.

Długie godziny medialni funkcjonariusze władzy spędzili na rozważaniach, czy Karol Nawrocki wyłudził kawalerkę albo czy udział w ustawce sprawia, że nie jest godzien zajmować najwyższego urzędu w państwie. Znacznie mniej czasu poświęcono na skutki polityki obozu liberalno-lewicowego, który po przejęciu pełni władzy będzie już mógł całkowicie swobodnie wprowadzać w Polsce rewolucję. Przyjrzyjmy się kilku tematom, które powinny zajmować czas i uwagę opinii publicznej.

Relacje z Niemcami

Polityka obecnego rządu, z którą w pełni zgadza się Rafał Trzaskowski, jest jawnie nastawiona na realizację niemieckich interesów. Niemal otwarcie mówią o tym Donald Tusk i Radosław Sikorski, a w sposób zupełnie oczywisty tę politykę realizują. Nie wynika to wyłącznie z serwilizmu, ale co gorsza, z politycznych celów, także osobistych. Uznają oni, że siła UE zależy wyłącznie od siły niemieckiej gospodarki, więc interesy mniejszych krajów powinny być podporządkowane centrali. Jeśli tamtejsza gospodarka się wzmocni, będzie promieniować na sąsiednie kraje, na czym skorzysta także Polska.

Tyle tylko, że z założenia wyklucza to podmiotowość naszego kraju. W założeniu ma on być jedynie satelitą Berlina. Nie może – jak na przykład Korea Południowa – mieć aspiracji do stworzenia nowoczesnego państwa i silnej gospodarki, która byłaby wobec Niemiec konkurencyjna.

Myślenie o swoim kraju jako satelicie daje oczywiście gubernatorom szansę na awans do centrali. Donald Tusk już raz swoją uległość zdyskontował, gdy został szefem Rady Europejskiej. Radosław Sikorski jeszcze nie, ale bardzo tego pragnie.

Niemiecki kanclerz, kimkolwiek by nie był, zdaje sobie jednak sprawę z tego, że prawdopodobnie Tusk nie za długo utrzyma się w fotelu premiera. Dlatego wywiera na szefie polskiego rządu bardzo silną presję, by zabezpieczyć się przed dynamicznym rozwojem wschodniego sąsiada.

Dlatego premier storpedował kluczowe projekty prorozwojowe – CPK, budowę małych i dużych reaktorów jądrowych, rozwój kolei, szlaków wodnych, terminali w portach, sztucznej inteligencji itp.

O tym jednak w kampanii prawie nie było mowy. Lewicowa osłona medialna była na tyle skuteczna, że temat istniał tylko gdzieś na marginesie naparzanki o Wielkim Bu.

Zielony Ład i płonąca planeta

Ten temat pojawił się w debatach kandydatów, ale został całkowicie pominięty przez lewicowo-liberalne media. Żadne z nich nie zajęło się kłamstwami Trzaskowskiego na ten temat.

Kandydat PO utrzymywał, że Zielonego Ładu już nie ma, bo Unia Europejska od niego odeszła. Nic bardziej błędnego. Program ten nie tylko jest wdrażany w życie, ale rząd ma także plan na przyspieszenie jego realizacji już od czerwca tego roku. Szczegóły ujawniło ostatnio Radio Wnet.

Skutki tej polityki uderzą we wszystkie grupy społeczne, a premier skrupulatnie zamierza realizować wskazania płynące z Brukseli. Rafał Trzaskowski nie będzie się temu przeciwstawiał, gdyż sam ochoczo wprowadza takie rozwiązania w Warszawie, co powoduje zresztą znaczny wzrost kosztów życia mieszkańcówstolicy.

Dodatkowo kandydat PO to zagorzały wyznawca religii klimatycznej, czego namacalnym skutkiem jest dokręcanie śruby zwykłym obywatelom (poprzez wzrost kosztów życia czy mieszkań), nakładanie dodatkowych podatków na przedsiębiorstwa (energetyczne, transportowe) i ograniczanie ruchu samochodowego.

Federalizacja Europy

Narastająca w UE konserwatywna kontrrewolucja powoduje, że obecny europejski establishment zdaje sobie sprawę, iż ma coraz mniej czasu na dokończenie fundamentalnej reformy, czyli stworzenia europejskiego superpaństwa. Jeśli uda im się zrealizować plan, nie oddadzą władzy już nigdy, gdyż nie będą podlegać demokratycznej kontroli. Tak zresztą jak i dzisiaj.

Dzięki zmianie traktatów będą w stanie skoncentrować pełnię władzy w Brukseli, czyli Berlinie i Paryżu, a rządy narodowe zostaną sprowadzone do roli władz samorządowych.

Trzaskowski nawet nie ukrywa, że chce oddawać kompetencje Brukseli. W dużej mierze wynika to z ideologii, czyli wstrętu do narodu i państwa narodowego, z drugiej z nadziei na utrzymanie władzy. Jeśli to się uda, przeciwnicy już nigdy mu nie zagrożą. Na zawsze znajdzie się w dzierżącej władzę oligarchii.

O to w kampanii spór się nie toczył.

Wypchnąć Amerykę

Wytrawni politycy kryzysy i wojny wykorzystują do przemodelowania politycznych układów. Konflikt na Ukrainie koncertowo wykorzystał tandem Mateusz Morawiecki – Andrzej Duda. Nie tylko potrafili zmontować antyrosyjską koalicję, ale też spowodowali, że Polska stała się państwem strategicznym. Dzięki temu z kanclerzem Niemiec Morawiecki mógł rozmawiać z pozycji siły i dyscyplinować go publicznie w sprawie pomocy dla Ukrainy. Tego Niemcy mu zresztą nigdy nie zapomnieli, dlatego z taką zaciekłością był zwalczany na szczytach UE.

Istotniejsze jest jednak, że zaangażowanie Polski we wspieranie Ukrainy spowodowało wzmocnienie obecności i roli Stanów Zjednoczonych w Europie. To z kolei krzyżowało francusko-niemieckie plany wypchnięcia Amerykanów ze Starego Kontynentu i zbudowanie nowego porządku. Siłą rzeczy trzecim ogniwem tego porozumienia musi być Rosja. W rzeczywistości to właśnie kryje się pod nazwą planu budowy „Strategicznej suwerenności”.

Teraz przybiera to kształt budowy europejskiej armii. Trzaskowski z głupoty, naiwności lub cynizmu mówi, że taka struktura wzmocni NATO, a przez to także Polskę. W rzeczywistości jest to dla nas wizja wyjątkowo niebezpieczna. Wypchnięcie USA z Europy oznacza, że takie kraje jak Polska niemal całkowicie stracą podmiotowość – zwłaszcza z prezydentem i premierem z proniemieckiej Platformy Obywatelskiej.

Polska armia musiałaby zostać oddana pod europejskie dowództwo, a nasza polityka obronna zostałaby podporządkowana celom Francji i Niemiec. Marzenia o stworzeniu strefy buforowej między naszym krajem, a Rosją można by więc odłożyć na długie lata. O kształcie bezpieczeństwa w Europie decydowałyby Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Rosja. Jak po kongresie wiedeńskim.

Rewolucja światopoglądowa

Politycy PO i lewicy przebierają nogami, by wreszcie zaaplikować Polakom zestaw reform, które osłabią narodową i chrześcijańską tożsamość. W tym kierunku zmierzają zmiany w edukacji minister Barbary Nowackiej (ograniczanie lekcji religii, obcinanie zestawu polskich lektur czy zmiany w programie nauczania historii), ale to ciągle mało.

Ich celem jest wprowadzenie deprawacyjnej edukacji seksualnej, cenzury w mediach i Internecie czy wreszcie znaczące, finansowe uderzenie w Kościół.

Pod płaszczykiem budowy państwa neutralnego światopoglądowo, w rzeczywistości tak jest teraz, lewica i liberałowie chcą rozpętać wojnę z Kościołem katolickim, by maksymalnie ograniczyć zakres jego oddziaływania na społeczeństwo. Jest to dziś o tyle łatwe, że kościelna hierarchia zachowuje się wyjątkowo biernie i nie jest zdolna do przeciwstawienia się atakom.

O tym nieco mówiła lewica, ale raczej w wersji łagodnej.

Import imigrantów

W kampanii przewinął się trochę temat napływu cudzoziemców, ale głównie w kontekście paktu migracyjnego. Trzaskowski z Tuskiem przekonywali, że on nas nie będzie obowiązywał, prawica z Karolem Nawrockim udowadniała coś zupełnie odwrotnego.

Ten kluczowy dla bezpieczeństwa polskich miast temat powinien być znacznie mocniej rozpracowany w głównych mediach, gdyż będzie miał znacznie większy wpływ na naszą rzeczywistość niż kawalerka Karola Nawrockiego.

Był to jednak temat wyjątkowo niewygodny, gdyż kłamstwa obozu władzy są oczywiste. Ale tu nie chodzi tylko o uległe realizowanie poleceń Brukseli, ale o stałą zmianę polskiej polityki. Sprowadzenie do kraju setek tysięcy obcych kulturowo imigrantów spowoduje, że nasze podziały się jeszcze pogłębią, a część partii jeszcze bardziej zradykalizuje. Każdy, kto nie będzie chciał zostać uznany za rasistę, będzie musiał maszerować pod sztandarami PO lub Lewicy.

To model sprawdzony we Francji czy Niemczech, więc Tusk i Trzaskowski rozumieją, że mogą go wykorzystać także w Polsce.

Przemilczanych tematów było więcej, ale już poważne potraktowanie tylko tych sprawiłoby, że kampania nie miałaby tak prymitywnego charakteru.

Mariusz Staniszewski

Autor tekstu
Mariusz Staniszewski

Mariusz Staniszewski

dziennikarz, był m.in. wiceprezesem Polskiego Radia, prezesem TechFilm i wicenaczelnym Wprost, współtwórca Kanału Dobitnie i prezes Dobitnie Media.

Wyszukiwarka
Kategorie
Mariusz Staniszewski

Mariusz Staniszewski

dziennikarz, był m.in. wiceprezesem Polskiego Radia, prezesem TechFilm i wicenaczelnym Wprost, współtwórca Kanału Dobitnie i prezes Dobitnie Media.

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank