#TrzaskNASK, czyli zmiana wajchy, panie Tusk?

#TrzaskNASK, czyli zmiana wajchy, panie Tusk?

blank

Czy za kilka miesięcy elektorat prawicy będzie powoli przekonywał się, że jednak często już wtedy goszczący w telewizjach braci Karnowskich i Tomasza Sakiewicza Szymon Hołownia nie jest taki zły, a „Silni Razem” wraz z Romanem Giertychem będą grozili mu zemstą? Jeszcze długa droga do tego, ale na ostatniej prostej przed pierwszą turą wyborów polska polityka pokazała może nie tyle, że jest nieprzewidywalna, co że nie jest zdeterminowana.

O tym determinizmie i próbie jego przełamania mówi w rozmowie ze mną dla kanału Dobitnie Rafał Woś – i do niej Państwa odsyłam: https://youtu.be/m-Ki0BBFbtk. Być może trochę inaczej ponazywałbym niektóre rzeczy, ale generalnie argumenty wicenaczelnego Tygodnika Solidarność są bardzo przekonujące. Po prostu dziś toczy się walka z próbą zabetonowania Europy przez rządzący układ. I zapewne są tacy, którzy uważają, że postliberalny dyktat zagości w Europie na dziesiątki lat – albo i wiek, jak koncert europejskich monarchów po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku, który trwał do początku I wojny światowej.

Polityka nie jest zdeterminowana, bo zawsze jest grą sił i zawsze opiera się na konkurencji. A jeśli wytwarza się próżnia w walce o władzę, to z miejsca ktoś ją wypełnia. Zdając się w pełni na braci zza Odry i Renu, Donald Tusk faktycznie zrezygnował z polityki zagranicznej, zadawalając się akceptacją czy nawet wsparciem Zachodu dla budowy „demokracji walczącej” – będącej faktycznym, bezprawnym zwalczaniem przeciwników politycznych i przejmowaniem instytucji niedostępnych na drodze legalnej. Wyjazd do Kijowa pokazał to dokładnie. Polski premier – moim zdaniem – nie był tam celowo marginalizowany. On był tam po prostu w gruncie rzeczy niepotrzebny. I to było widoczne. Nie on decydował o decyzjach dotyczących jego kraju – włącznie z tą najważniejszą, dotyczącą wysłania polskich wojsk na Ukrainę – którą ujawnił amerykański „supervisor” tematu ukraińskiego, generał Keith Kellogg.

No właśnie – czy wypowiedź Kellogga, tuż przed wyborami, ujawniająca prawdopodobnie ustalenia ukrywane przed polską opinią publiczną (lub nawet podejmowane poza naszą dyplomacją), była przypadkowa?
Wbrew pozorom często nie doceniamy roli przypadków – lub, jak wolą inni, znaków – i rozmaitych wpadek, faux pas. Ale coraz trudniej wyizolować wypowiedź amerykańskiego wojskowego z całej serii wydarzeń. Listu w sprawie łamania praworządności i wolności słowa, wysłanego przez republikańskich kongresmenów do Komisji Europejskiej. A także, w końcu, afery, która zdominowała ostatnie dni przed pierwszą turą wyborów – czyli obnażenia manipulacji rządowego NASK, próby gry kartą rosyjską, by przykryć własne, nielegalne zaangażowanie w wybory. Sprawy, która ma gigantyczny potencjał rozwojowy.

Nie wiem, czy ta historia odbyła się przy współudziale operatora amerykańskiego Big Techu, czyli firmy Meta, która z kolei jest przedłużeniem polityki amerykańskiej (w przeciwieństwie do Google’a, który w Europie wciąż zdaje się stawiać na rządzący układ). Ale na pewno nie odbywała się wbrew niemu. Po drugie – nie wierzę, że silne polskie medium zdecydowało się na „odpalenie tematu” ot tak. W przeddzień wyborów to zawsze jest decyzja polityczna. Piszę to z całym szacunkiem do świetnej dziennikarskiej roboty kolegów z WP.pl – mają mojego osobistego Pulitzera za to i nawet nie kryję zazdrości. Ale na poziomie decyzji o publikacji był to moment nie taktyczny, a strategiczny.

Wygląda raczej na to, że USA zdecydowały się nie oddawać Polski walkowerem. Wtrącają się w naszą politykę? Tak – podobnie jak Berlin i Paryż – bo rządzący Polską sami zrzekli się podmiotowości. Nawet antytrumpowskie prowokacje Tuska były po prostu przedłużeniem polityki Niemiec i dokładnie nakładały się na negocjacyjne napięcia między Waszyngtonem a Berlinem. Niemcy, Paryż czy Komisja Europejska wypuszczały Tuska, by prowokował atakami, które tym poważnym ośrodkom nie przystawały – ale były potrzebne. Polska dyplomacja staje się trochę jak Pierwsza Rzeczpospolita na początku XVIII wieku – formalnie istniejemy, ale to inni się biją o i „na” naszym terytorium.

Do tego mieliśmy poranną, przedwyborczą wypowiedź marszałka Hołowni, którego partia zresztą uchodzi za bliską wspomnianemu portalowi. Hołownia domagał się od Rafała Trzaskowskiego wyjaśnień – kosztem poparcia. Cudowna pułapka – bo bez poparcia Hołowni źle, ale tłumaczyć się jeszcze gorzej. Ktoś powie, że marszałek Sejmu tylko coś negocjuje – choćby przedłużenie swojej „rotacyjnej”, według uzgodnień, funkcji. Ale nawet on wie, że po wyborach nikt nie będzie zobowiązany do tego, by się wywiązywać z ustaleń, a Donald Tusk i jego najwierniejsza trzódka będą pałać wolą zemsty.

Bardziej prawdopodobne jest więc, że Szymon Hołownia stawia na zmianę i odpowiada na wiatr wiejący zza Oceanu. Ale i tu ostrzegałbym przed hurraoptymizmem. Nic nie jest zdeterminowane, a Duch – nie wiatr – wieje, kędy chce. Mamy więc do czynienia z opcją, możliwością, prawdopodobieństwem – a co się stanie, w dużym stopniu zależy od tego, jak wybiorą Polacy. Nie pojutrze, a 1 czerwca.

Autor tekstu
Wiktor Świetlik

Wiktor Świetlik

Współtwórca Kanału i mediów Dobitnie. Redaktor naczelny Dobitnie.pl. Były szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy i radiowej Trójki, a także pełnomocnik zarządu PAP ds. walki z deziformacją. Autor 4 książek.

Wyszukiwarka
Kategorie
Wiktor Świetlik

Wiktor Świetlik

Współtwórca Kanału i mediów Dobitnie. Redaktor naczelny Dobitnie.pl. Były szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy i radiowej Trójki, a także pełnomocnik zarządu PAP ds. walki z deziformacją. Autor 4 książek.

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank