O mój Śląsku – Lata 80-te i zdrada Warszawki

O mój Śląsku – Lata 80-te i zdrada Warszawki

blank

Co wiadomo w Polsce o roli Śląska w historii lat 80.? O kopalni „Wujek” niewątpliwie coś. Ale nie jest to kwestia jakiejś przemyślanej akcji, którą można by niezbyt trafnie nazwać „promocyjną”. To zasługa kilku osób ze Społecznego Komitetu Pamięci, które przez całe lata 90. i następne tę pamięć kultywowały. Teraz tę rolę przejęło Śląskie Centrum Wolności i Solidarności i robi to doskonale. Jednak to tylko wycinek, dramatyczny i najbardziej tragiczny w Polsce lat 80., sam w sobie jednak niczego nie tłumaczy.

Śląsk był perłą w koronie PRL-u, a górnik w latach 70. człowiekiem dobrej roboty. Gierek, jeszcze będąc pierwszym sekretarzem PZPR w Katowicach, podczas wiecu potępiającego bananową młodzież w 68., powiedział o tych, co to chcą zmącić cichą śląską wodę, że może im pogruchotać kości. Gierek z Katowic (pochodził z Sosnowca i Ślązak był z niego żaden) przeniósł się do Warszawy jako I Sekretarz KC PZPR, tutaj zapanował wyjątkowo kiepski typ Zdzisław Grudzień, a do 1975 roku rozliczne funkcje pełnił Jerzy Ziętek – cwaniak, któremu udało się przetrwać wszelkie zakręty powojennej Polski. Zresztą historia Ziętka i miłości do niego żyje w umysłach wielu ludzi, co dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe. Fakt, że przez osiem lat rządów PiS-u jego popiersie witało i nadal wita odwiedzających Urząd Wojewódzki, jest skandalem.

Śląsk i Zagłębie miały być takim modelem z Sèvres polskiego socjalizmu, w którym nie było żadnej skazy. Tu wszyscy mieli być zadowoleni, szczęśliwi i wytężoną pracą budować socjalizm. Aż tu nagle… Bardzo lubię cytat, bodajże z angielskiej prasy z końcówki XVIII wieku, który dotyczył Tadeusza Kościuszki. Brzmiał on mniej więcej tak: „Na Rynek krakowski wyszedł szlachcic i wypowiedział wojnę dwóm cesarzom”. I takoż to było w Katowicach, kiedy prowadzący zakład naprawy RTV Kazimierz Świtoń wraz z kilkoma innymi osobami ogłosili w lutym 1978, że zakładają Wolne Związki Zawodowe. Tutaj, gdzie przekraczano co chwilę plany miesięczne, roczne i pięcioletnie, w jedynym miejscu w Polsce, gdzie można było kupić w miarę regularnie mięso i wędliny, ktoś uznał, że jednak tę cichą, śląską wodę zmącić można.

Działalność Świtonia nie była zbyt spektakularna, nie udało mu się wejść do zakładów pracy, ale sam fakt rzucenia rękawicy systemowi był wydarzeniem niezwykłym. Powstałe kilka miesięcy później WZZ w Gdańsku w swojej deklaracji powołują się na to, co miało wcześniej miejsce na Śląsku. To Śląsk był pierwszy, to tutaj powstają pierwsze wolne od PZPR związki zawodowe. I to jest powód do chwały i pamięci o Kazimierzu Świtoniu, który szybko trafia do więzienia pod zarzutem pobicia czterech milicjantów i zniszczenia ich samochodu służbowego, a jego rodzina zostaje uznana za najniebezpieczniejszą na Śląsku. Podsłuchy, inwigilacja, zwerbowanie ponad dwustu tajnych współpracowników, kilkanaście punktów zakrytych, z których bezpieka prowadzi obserwację, aresztowanie dwóch synów, doprowadzenie do rozwodu kolejnego syna, kombinacja operacyjna celem niedopuszczenia do egzaminów na studia czwartego, wyrzucenie z kadry pływackiej młodzików córki – to tylko drobny przegląd tego, co się z tymi ludźmi działo. Nie słyszeliście o tym? Szkoda, bo warto. Ale mało kto, poza IPN, dba o upowszechnienie tej wiedzy.

Jednak Śląsk i Zagłębie trwały w letargu. Polska rosła propagandowo w siłę, a ludzie według haseł żyli dostatniej. I to na Śląsku w jakiejś mierze się sprawdzało. Co prawda 23 sierpnia 1980 zastrajkował FAZOS w Tarnowskich Górach, ale to była kwestia incydentalna. Fala strajków ruszyła pod koniec sierpnia i nie ulega wątpliwości, że to właśnie nasze województwo przechyliło szalę, bo przecież bez węgla Polska istnieć i funkcjonować nie mogła. Tutaj była najprężniejsza i najliczniejsza Solidarność, a nazwiska Rozpłochowskiego, Jedynaka i kilku innych trwale wpisały się w polską historię. Tutaj też, w Katowicach na Wujku, doszło do największej tragedii stanu wojennego, gdzie zamordowanych zostało dziewięciu górników. Ponad 50 strajków, w tym dwa najdłuższe, pod ziemią – na Ziemowicie i na Piaście, dwa tysiące internowanych i kilkuset aresztowanych, ogromne manifestacje w sierpniu 1982. Region Śląsko-Dąbrowski jest niewątpliwie miejscem najsilniejszego oporu w pierwszych miesiącach stanu wojennego, ale też największych represji. Naprawdę nie ma się czego wstydzić, a ja mam wrażenie, że władze, szczególnie Katowic, jednak się wstydzą. Największe rondo nie upamiętnia ludzi tamtego czasu, za to jego patronem jest Jerzy Ziętek, członek Rady Państwa, która stan wojenny zatwierdzała. Ponieważ pisałem o tym wielokrotnie, zostawiam bez komentarza. Jak i to, że regularnie ponawiane prośby o upamiętnienie pamięci Świtonia, Rozpłochowskiego czy Danuty Skorenko spotykają się z ciągłymi odmowami.

W roku 1988 to Śląsk, a konkretnie Jastrzębie – miasto, które powinno zostać uhonorowane jakimś specjalnym odznaczeniem, a o którego istnieniu w Polsce mało kto wie – strajkami z sierpnia rozpoczęło całkowity odwrót komunistów od władzy. I gdyby wszędzie była taka determinacja jak w Jastrzębiu, gdzie Wałęsa, który przyjechał zakończyć strajk, o mało co nie został wywieziony na taczkach, to myślę, że żylibyśmy w innej Polsce. Gwoli sprawiedliwości, strajki wygasały końcem sierpnia i nie dało się ich od nowa rozpalić, jednak z czasem atmosfera gęstniała i wszyscy czekali na wiosnę. Byłem w Jastrzębiu zarówno podczas strajków, jak i przyjeżdżałem tam przez kolejny rok co tydzień z plecakiem pełnym bibuły i naprawdę wiem, jak było.

Na ogół historia lat 80. jest opowiadana przez pryzmat Gdańska, Warszawy, czasami Wrocławia. Śląsk nie ma ludzi dbających o swoją opowieść. A wielka szkoda, bo w każdym najważniejszym momencie tamtego czasu to właśnie tu działy się rzeczy zmieniające historię. Gdyby nie Śląsk, nie byłoby w 1989 wyborów czerwcowych, które – jakbyśmy na nie obecnie nie patrzyli – zmieniły polską historię. Ale gdyby warszawka posłuchała Śląska, nie byłoby zdrady między pierwszą a drugą turą tych wyborów, kiedy zmieniono ordynację. I trzeba to powiedzieć jasno i dobitnie.

Na zdj: Kazimierz Świtoń. Źródło: IPN

Autor tekstu
Przemysław Miśkiewicz

Przemysław Miśkiewicz

Publicysta. Działacz podziemia z lat 80. Przewodniczący Śląskiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy Opozyzycji Antykomunistycznej, członek Stowarzyszenia Pokolenie. Zoologiczny antykomunista

Wyszukiwarka
Kategorie
Przemysław Miśkiewicz

Przemysław Miśkiewicz

Publicysta. Działacz podziemia z lat 80. Przewodniczący Śląskiej Rady Konsultacyjnej ds. Działaczy Opozyzycji Antykomunistycznej, członek Stowarzyszenia Pokolenie. Zoologiczny antykomunista

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank