SEPT(7) – Subiektywny Energetyczny Przegląd Tygodnia – cz. 6

SEPT(7) – Subiektywny Energetyczny Przegląd Tygodnia – cz. 6

blank

Cotygodniowy przegląd wysoce energetyczny Pawła Przychodzenia, a także odrobina metodologii – jak Unia przygotowuje swoje dokumenty tak, by… nikt ich nie przeczytał.


Materiał powstał dzięki współpracy z Wojciechem Jakóbikiem i serwisem Energy Drink.

Poniedziałek – 16 czerwca
Komisja Europejska opublikowała Komunikat pt. „Komisja ocenia potrzeby w zakresie inwestycji jądrowych do 2050 r. w świetle celów w zakresie dekarbonizacji i konkurencyjności”
(https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/pl/ip_25_1488). Dokument dość ciekawy, bo w taki nieco zawoalowany sposób zdradza większą otwartość KE na energetykę jądrową. A pamiętamy, jeszcze niedawno mieliśmy obawy, że właśnie na poziomie Komisji mogą być kasowane nasze projekty atomowe. Zresztą ja dalej podchodzę do działań Komisji w tym zakresie z dużą ostrożnością. Tym niemniej zapowiedzi są interesujące, a jeszcze ciekawsze są deklaracje, jakie pojawiły się w dokumentach szczegółowych, które były przyczynkiem do przedmiotowego Komunikatu (o tych poniżej).
I tak, nakłady inwestycyjne do 2050 r. mają wynieść ok. 241 mld Euro! Wspomina się o wspieraniu zarówno projektów AMR (zaawansowanych reaktorów atomowych), jak i projektów SMR (małe modułowe reaktory) i mikrorekatorów. Pada deklaracja większego zaangażowania w projekty syntezy jądrowej. KE przewiduje, że moc zainstalowana w sektorze atomowym w UE wzrośnie z 98 GWe w 2025 r. do 109 GWe do 2050 r. Komunikat został też porządnie okraszony pięknymi deklaracjami znanymi z innych dokumentów unijnych. Nie mogło więc zabraknąć słów o innowacyjności, wspieraniu talentów, podnoszenie kwalifikacji pracowników, zaangażowaniu w startupy etc.
Oczywiście celem nadrzędnym jest wciąż dekarbonizacja. Ale miałem wrażenie czytając to wszystko, że owszem, pełno jest formułek o czystej gospodarce, że musimy wciąż walczyć o cele dekarbonizacyjne etc., ale to wszystko brzmiało jakby nieco inaczej, bardziej jak alibi i kontynuacja, bo kiedyś ktoś coś zaczął i trzeba dalej w to brnąć bo „towarzysze, sami rozumiecie”. Ale jakby mniej było tego ideologicznego żaru znanego z hasła „planeta płonie”. Oczywiście, to tylko subiektywne wrażenie i równie dobrze może to oznaczać przyspieszenie w przeciwną stronę. Ale jednak dostrzeżenie przez KE, że „Dla niektórych państw UE energia jądrowa jest ważnym elementem strategii dekarbonizacji, konkurencyjności przemysłowej i bezpieczeństwa dostaw” jest chyba znamienne. Niby wciąż dekarbonizacja, ale jednak bezpieczeństwo. Jak spojrzymy, że w 2023 r. blisko 23% wyprodukowanej energii elektrycznej pochodziło z jednostek atomowych (w 13 tylko państwach), to też chyba nieco łatwiej nam to zrozumieć.
Tu jeszcze Państwo pozwolą, ale nie potrafię się powstrzymać i pokażę próbkę, jak w KE przygotowuje się różnego rodzaju kluczowe dokumenty i jak się je komunikuje obywatelom. Za jaką ścianą nieprzyswajalnych dla przeciętnego człowieka tytułów, komunikatów i raportów chowają się urzędnicy w Brukseli. Tak więc, powyższy Komunikat prasowy odwoływał się do kolejnego dokumentu umieszczonego w zakładce „Publikacje ogólne” pn. „Komunikat w sprawie przykładowego programu jądrowego na mocy art. 40 Traktatu Euroatom”. Do tegoż załączone były dwa następne, skądinąd też istotne:
– Komunikat w sprawie przykładowego programu energetyki jądrowej PINC (COM/2025/315 final)” 16-stronicowy, co ciekawe, wyłącznie w angielskiej wersji;
– Dokument roboczy służb Komisji towarzyszący komunikatowi w sprawie przykładowego programu energetyki jądrowej PINC (SWD(2025) 160 final)”, ten obszerniejszy bo ponad 140-stronicowy i tu też wersja tylko angielska.
Do tego do kompletu pojawił się kolejny dokument, tym razem w zakładce „Energia” pn. „Potrzeby w zakresie inwestycji jądrowych”. Nasuwa się w sposób oczywisty pytanie: jak obywatele UE mogą cokolwiek z tego zrozumieć, jak mają z tego czerpać elementarną wiedzę o sprawach naprawdę istotnych, skoro wszystkie właściwie dokumenty, programy podawane są w ten sposób?

Wtorek – 17 czerwca
Zostajemy w atomowych tematach. Z Kazachstanu płyną informacje, że liderami budowy dwóch elektrowni atomowych w tym kraju będą rosyjski Rosatom i chiński CNNC.
Rosjanie mają odpowiadać za budowę obiektu w miejscowości Ulken ok. 400 km od Ałmaty, składającego się z dwóch reaktorów WWER-1200 generacji 3+ (o mocy elektrycznej 1200MW każdy). Nie podano, przynajmniej na razie, szczegółów projektu, który mają realizować Chińczycy, ale jak zauważył Ałmasadam Satqaliev, szef kazachskiej agencji atomowej „Chiny są zdecydowanie jednym z krajów, które mają wszystkie niezbędne technologie i całą bazę przemysłową, a naszym kolejnym głównym priorytetem jest współpraca z Chinami” (https://www.reuters.com/business/energy/russias-rosatom-lead-consortium-build-first-nuclear-power-plant-kazakhstan-2025-06-14/). Warto też zauważyć, że od ponad dwudziestu pięciu lat Kazachstan nie ma energetyki atomowej, ale społeczeństwo w przytłaczającej większości oczekuje takich inwestycji od państwa.
Nie wiem, czy w Kazachstanie znane jest porzekadło „pokorne ciele dwie matki ssie”, taką w każdym bądź razie strategię przyjęły władze tego środkowoazjatyckiego państwa. Geografii się nie oszuka, udowadniał to już ponad 100 lat temu H.J.Mackinder. Jak się ma za sąsiadów Rosję i Chiny, państwa o dużo większym potencjale, potrafiące w bezwzględny sposób realizować swój interes, to takie postępowanie władz z Astany rozumiem.
I właściwie wszystko powinno być jasne, Rosja i Chiny podzieliły się smakowitym tortem, cicha rywalizacja między nimi została zakończona a konkurenci z Korei i Francji pożegnani. Tylko dlaczego w Rosji poza „wyrazami zadowolenia” Prezesa Rosatomu, nie ma entuzjazmu, a w mediach pod tymi pokładami oficjalnego zadowolenia wyczuwalny jest niepokój? Pekin jak wiemy prowadzi bardzo agresywną i skuteczną politykę gospodarczą. W sprawie projektów atomowych, Kazachstan był kuszony przez Chiny dużo mniejszymi kosztami realizacji inwestycji niż te, które mogli zaproponować pozostali konkurenci, w tym Rosja. Proponowali też dużo krótszy czas budowy. To bardzo irytowało moskiewskich decydentów, bo na własnej skórze doświadczali chińskiej skuteczności. Raptem kilka miesięcy temu ogłoszono, że Rosatom sprzedał swoje udziały w kilku wspólnie z Kazachami użytkowanych złożach uranu chińskim koncernom (https://smr.nucnet.org/news/russia-s-rosatom-sells-stakes-in-major-uranium-projects-to-china-12-3-2024?utm_source=chatgpt.com). Jak możemy się domyślać, Rosjanie na pewno sprzedawali z uśmiechem na ustach, szczególnie że Kazachstan to jeden z najważniejszych punktów na światowej mapie złóż uranu. Ostatecznie więc, Rosatom ma swój duży kontrakt atomowy, ale jednak nie udało się zagwarantować wyłączności i obok bardzo mocne przyczółki zdobyli Chińczycy. To jest chyba wystarczający powód do niepokoju.
Te wiadomości świetnie komponują się z wizytą Prezydenta Chin Xi Jingpinga w Kazachstanie na regionalnym szczycie państw Azji środkowej i podpisaniem szeregu umów z dawnymi sowieckimi republikami (oprócz Kazachstanu, Turkmenistan, Kirgistan, Uzbekistan i Tadżykistan). Chiny bezceremonialnie wchodzą w obszar, który Rosja traktowała za swoją strefę wpływów. Oferują nowoczesne technologie, wspólne projekty inwestycyjne i energetyczne, kredyty i wsparcie polityczne. Jak stwierdził Xi „Chiny są gotowe do współpracy z krajami Azji Środkowej, aby chronić międzynarodową sprawiedliwość, przeciwstawiać się hegemonizmowi i polityce siły” (www.reuters.com/business/media-telecom/chinas-xi-signs-treaty-elevate-ties-with-central-asia-2025-06-17/). Aha…

Środa – 18 czerwca
Odbyła się dawno zapowiadana Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Warto odnotować, że Prezydent RP Andrzej Duda zaprosił do uczestnictwa Prezydenta elekta Karola Nawrockiego.
Pamiętajmy, że jednym z bezpośrednich impulsów do zwołania RBN był iberyjski blackout z końca kwietnia (więcej o tym: https://dobitnie.pl/hiszpanka-energetyczna-jak-uniknac-blackoutu/), stąd wśród tematów poruszonych na spotkaniu były kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Pan Prezydent wskazał w mowie otwierającej posiedzenie, że „powinniśmy wyciągnąć wnioski z doświadczeń Hiszpanów.” Stwierdził ponadto: „Jest niemało obaw wokół tego, czy mamy spójność rządowych dokumentów strategicznych dotyczących obszaru energetyki. Będziemy dyskutowali, na jakim etapie jest nasza pierwsza inwestycja nuklearna, czyli budowa elektrowni jądrowej, którą w tej chwili realizujemy. Pierwszy blok ma zostać uruchomiony w 2036 roku, to już są trzy lata opóźnienia w stosunku do pierwotnych założeń. To jest bardzo poważna sprawa” (https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/posiedzenie-rady-bezpieczenstwa-narodowego,102980). Prezydent zapowiedział też, że będzie pytał o plany drugiej elektrowni atomowej i projekty SMR.
Po spotkaniu konferencję zwołał Premier Donald Tusk. Mogliśmy usłyszeć, że Prezes Rady Ministrów liczy na współpracę i konsensus przy największych inwestycjach energetycznych: „Bardzo bym chciał, żeby strategia dotycząca szeroko pojętego bezpieczeństwa energetycznego była wspólna i była kontynuowana – niezależnie od tego, jakie będą wyniki wyborów za 5 czy 10 lat. (…) To porozumienie byłoby czymś bezcennym.” Jak możemy przeczytać w komunikacie KPRM „W przypadku inwestycji energetycznych w grę wchodzą setki miliardów złotych, a podejmowane obecnie decyzje będą wymagały konsekwencji przez następną dekadę” (https://www.gov.pl/web/premier/oswiadczenie-premiera-donalda-tuska-po-posiedzeniu-rady-bezpieczenstwa-narodowego).
Takie deklaracje cieszą. Wypada mieć tylko nadzieję, że na deklaracjach się nie skończy.

I pozostańmy jeszcze przy blackoucie w Hiszpanii i Portugalii. „Aż 49 dni trzeba było czekać na raport dotyczący blackoutu, który miał miejsce w Hiszpanii, Portugalii i części Francji 28 kwietnia. Najpotężniejsza od 2003 roku awaria dostaw energii elektrycznej w Europie była nazywana „pierwszym blackoutem zielonej ery” – teraz oficjalnie podano jej przyczyny” pisze na Portalu Eneretyka.24 Jakub Wiech (https://energetyka24.com/oze/analizy-i-komentarze/kto-odpowiedzialny-za-blackout-w-hiszpanii-jest-raport-madryt-wskazuje-winnych). Rzeczywiście, długo trwało zanim coś oficjalnego i konkretnego były w stanie powiedzieć władze w Madrycie. A i tak trudno oprzeć się wątpliwościom, bo z jednej strony można mieć wrażenie, że rząd zajął stanowisko przymuszony okolicznościami, sugeruje to bliski ekipie Premiera Sancheza lewicowy dziennik El Paix (https://elpais.com/economia/2025-06-17/el-gobierno-reparte-culpas-entre-red-electrica-y-las-empresas-por-el-gran-apagon.html#?rel=mas), a z drugiej raport zostawia niedosyt w części opisującej przyczyny katastrofy.
Co do przyczyn, to w raporcie wskazuje się dwie. Po pierwsze złe planowanie po stronie hiszpańskiego operatora tj. Red Electrica. Nawet nie jestem zdziwiony, pisałem o tym, że Prezesem RE została Beatriz Corredor, prawniczka, od zawsze polityk partii socjalistycznej, m.in. minister mieszkalnictwa w gabinecie Jose Luisa Zapatero. Kiedy zostawała szefową Red Electrica miała zerowe doświadczenie i wiedzę nt. funkcjonowania systemu elektroenergetycznego. Operator nie dość, że nie przewidział – choć mógł i powinien – iż mogą wystąpić zaburzenia w prawidłowej generacji w systemie, to przede wszystkim, nie przygotował odpowiedniej podaży mocy z jednostek rezerwowych (z tzw. rezerwy wirującej czyli będącej w danym momencie w gotowości). Te nie były przygotowane, a niektóre decyzje o odstawieniu jednostek stabilizujących podejmowano na godziny przed awarią. Drugim, zbiorowym winowajcą zostały firmy energetyczne. Kiedy poszedł impuls blackoutowy, to kolejne elektrownie konwencjonalne zamiast stabilizować system – czyli de facto go ratować – zaczęły się samoczynnie odłączać. Jeżeli jeszcze zauważymy, że odłączył się też system francuski połączony z Hiszpanią przez sieć interkonektorów, to katastrofa była całkowita. Tyle tylko, że wg. autorów przedmiotowego raportu elektrownie konwencjonalne, przynajmniej niektóre, nie powinny z systemu się odłączać. Zdaniem rządu było to jawne pogwałcenie zasad współpracy koncernów energetycznych z operatorem krajowym.
Wszystkie te ustalenia prezentowane na konferencji przez minister ds. transformacji ekologicznej Sarę Aagesen wydają się trafne. Mnie jednak zabrakło i w raporcie i na samej konferencji poważnej refleksji nad rolą fotowoltaiki w zdarzeniach z 28 kwietnia. A wielu komentatorów wskazywało, że zaburzenia w pracy sieci (stwierdzone już wcześniej oscylacje systemu) niepożądane rozedrganie w głównych parametrach były spowodowane bardzo wysoką generacją pochodzącą z niestabilnych OZE, głównie właśnie fotowoltaiki. Nie mogę w związku z tym pozbyć się wrażenia, że raport w tej części został skorygowany politycznie. Jak wiadomo, w Hiszpanii rządzi koalicja socjalistów, komunistów i zielonych, a całe te towarzystwo na swoich sztandarach ma walkę z paliwami kopalnymi i nachalną promocję energii wiatrowej i słonecznej. W takiej sytuacji wskazanie na OZE, jako źródło katastrofy byłoby przyznaniem się do fatalnej polityki prowadzonej od lat przez te partie. To już lepiej zwalić na operatora, poświęcić koleżankę partyjną, bo pewnie prezes Corredor nie uniknie dymisji i jeszcze obwinić firmy energetyczne. Znamienne, że na raport entuzjastycznie odpowiedzieli przedstawiciele branży fotowoltaicznej, i to nie tylko z Hiszpanii: „Postawmy sprawę jasno: fotowoltaiczna energia słoneczna nie była przyczyną blackoutu” – można było przeczytać w jednym z oświadczeń naprędce puszczonych do mediów. Oczywiście.
Jest jeszcze jedna wątpliwość towarzysząca prezentacji raportu. Pierwotnie miał być upubliczniony w II połowie lipca. Skąd więc ten pośpiech? Samo El Pais sugeruje, że ma to związek z wielką aferą korupcyjną na szczytach partii rządzącej (PSOE) i próbą rozpaczliwego odwrócenia uwagi opinii publicznej od tej sprawy. Skoro to sugeruje dziennik bliski partii rządzącej, to chyba jest coś na rzeczy. Towarzysze socjaliści dobrze się znają i nie rzucaliby tak słów na wiatr. Tu im ufam…

Czwartek – 19 czerwca
Blackout w Hiszpanii c.d. Hiszpański operator sieci, firma Red Electrica prezentuje własny raport na temat wydarzeń z 28 kwietnia.
W części wnioski obu dokumentów są zbieżne np. krytycznie ocenia się nadzór firm energetycznych nad zarządzanymi elektrowniami, ale widać też wyraźne różnice w diagnozie co było przyczyną blackoutu. Operator podał to, czego nie mógł, nie chciał wskazać rząd Hiszpanii, że kluczowe znaczenie dla zaistnienia awarii miały systemy fotowoltaiczne.
W tym feralnym dniu system notował liczne oscylacje (w uproszczeniu niepożądane wahania w najistotniejszych parametrach pracy sieci) co powodowało generalną niestabilność sieci. Operator starał się zarządzać sytuacją, ale ostatecznie doszło do fatalnej w skutkach sekwencji wydarzeń. Jak twierdzi Red Electrica praprzyczyną była wadliwa praca jednej z elektrowni słonecznych w okolicach miasta Badajoz. Bardzo szybko nastąpił ubytek w mocy wytwórczej na poziomie ok. 2200 MW, a to spowodowało nagły wzrost napięcia i równoczesny spadek częstotliwości poniżej poziomu 48Hz (przy wymaganej w Europie 50Hz). Będące w dyspozycji elektrownie konwencjonalne zamiast stabilizować system po kolei odłączały się z systemu. Katastrofa.
Operator nie podał, która konkretnie farma fotowoltaiczna była pierwszą kostką tego tragicznego domina, z naszego punktu widzenia to nie jest najważniejsze. Oczywiście, chcielibyśmy się dowiedzieć, co wpłynęło na jej nieprawidłową pracę, jakie wady pojawiły się w tych rozwiązaniach. Ale moim zdaniem, dużo istotniejsze znaczenie ma oficjalne odczarowanie energetyki słonecznej. Jak widać to nie jest „samo dobro”. Dla wielu ekspertów i komentatorów to było oczywiste od dawna, sam też starałem się o tym mówić, także po iberyjskim blackoucie. Dobrze, że teraz potwierdzone to zostało powagą ważnego europejskiego operatora sieci elektroenergetycznych (więcej o raporcie: https://wjakobik.com/2025/06/19/blackout-iberyjski-przyczyna-raport-operator-red-electrica-ree/).
Kończąc ten wątek, mamy teraz ciekawą sytuację, gdy na temat blackoutu wydano już dwa oficjalne raporty, które nie są ze sobą spójne. Trudno tu nie widzieć politycznego tła. Dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwał raportu zapowiedzianego przez ENTSO-E (European Network of Transmission System Operators for Electricity) czyli stowarzyszenia zrzeszającego europejskich operatorów sieci przesyłowych.

Kolejny dzień wzajemnych ostrzałów na linii Izrael – Iran. Ropa konsekwentnie drożeje. Baryłka ropy BRENT kształtuje się na poziomie blisko 79 USD. Już niedaleko do tegorocznego rekordu z 15 stycznia (blisko 82 USD za baryłkę). W Rosji łapią finansowy oddech. Niestety…

Piątek – 20 czerwca
„Ryzyko zaistnienia w Polsce blackoutu staje się coraz bardziej realne, jeśli nadal będziemy marginalizować rolę krajowych, sterowalnych źródeł energii.
Węgiel, niezależnie od ideologicznych ocen, pozostaje fundamentem stabilności polskiego systemu energetycznego i jego zbyt szybkie wycofanie grozi poważnymi konsekwencjami gospodarczymi i społecznymi” – oświadczył Prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH), Janusz Olszowski w Komunikacie przesłanym do Polskiej Agencji Prasowej. Dodał też, że „musimy rozmawiać o utrzymaniu roli tego paliwa w miksie energetycznym, przynajmniej do czasu wybudowania nowych stabilnych źródeł energii. Dlatego musimy zrewidować politykę dekarbonizacji, także z powodu sytuacji międzynarodowej”. Prezes GIPH przyjął też z uznaniem i nadzieją zwołanie przez Prezydenta RP Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęconej problemom energetyki: „Jestem pewien, że członkowie RBN rozumieją te wyzwania i podejmą odpowiedzialne decyzje.”

Sobota – 21 czerwca
Weekend to tradycyjnie dobry moment, by zerknąć na interesujące materiały analityczne. Tym razem chciałbym zwrócić uwagę na wydany niedawno niezmiernie interesujący Raport Centrum Strategii Rozwojowych (CSR) pt. „Zielony rachunek sumienia”.
Prawdziwe koszty transformacji energetycznej” (https://fundacjacsr.pl/zielony-rachunek-sumienia-prawdziwe-koszty-transformacji-energetycznej/). Już nazwiska autorów raportu tj. Wandy Buk i Marcina Izdebskiego dawały rekomendację dobrze przygotowanego materiału analitycznego i raport rzeczywiście dostarcza nam wielu argumentów do dyskusji o stanie polskiej energetyki.
Jak wskazuje CSR raport obala szereg mitów. Pierwszy i najczęściej kolportowany w mediach, że więcej OZE, to niższe rachunki dla odbiorców końcowych. Znamy to, szczególnie często słychać takie frazy w ustach polityków obecnej koalicji rządzącej i wszelkiej maści ekspertów i krzykliwych aktywistów. W raporcie mamy twarde dane, a szczególnie interesujące pochodzą z państw UE, które są liderami we wdrażaniu OZE: Niemiec, Holandii i Danii. I co za zaskoczenie, to nie są państwa z najtańszą energią elektryczną. Bo clou problemu leży gdzieindziej. Jak zauważyła Wanda Buk „Dane mówią jasno: to nie sama cena energii, lecz narastające koszty systemowe – przesyłu, bilansowania i wsparcia OZE – stają się głównym źródłem rosnących rachunków”. I właśnie analiza kosztów systemowych jest tu szczególnie interesująca. Jak możemy przeczytać w komunikacie CSR: „Analizujemy konkretne liczby: w 2024 r. koszt energii czynnej wyniósł ok. 72 mld zł, natomiast pozostałe koszty systemowe – w tym dystrybucja, bilansowanie i różnego rodzaju opłaty wsparcia – sięgnęły ponad 55 mld zł. Oznacza to, że to właśnie „koszty otoczenia” coraz bardziej decydują o wysokości rachunków.” Ta konkluzja może mieć kluczowe znaczenie bo komponuje się z dyskusją, choćby w trakcie kampanii prezydenckiej, na temat możliwości obniżenia rachunków za energię elektryczną.
Raport przynosi też bardzo niepokojące wnioski na temat skali obciążeń poszczególnych sektorów gospodarki. I niestety, najbardziej obciążane kosztami są małe i średnie przedsiębiorstwa, segment usług, gastronomii, a nawet domy opieki społecznej! „Ich średni jednostkowy koszt dystrybucji jest siedmiokrotnie wyższy niż w przypadku dużych zakładów przemysłowych. Co więcej, nawet przemysł – mimo ulg – płaci dziś w Polsce więcej za energię niż jego odpowiednicy w Europie Zachodniej.”
Jak widać, miejscami nie jest to wesoła lektura, ale tym bardzie cenna. Mam wrażenie, że uciekamy od rzetelnej dyskusji szukając prostych wytłumaczeń chowając się czasem za brakiem pogłębionych danych i analiz. I okraszamy to tak częstym rytualnym stwierdzeniem, że musimy przeprowadzić transformację energetyczną. No właśnie, musimy, ale jaką? Takie echa też pobrzmiewały w przedmiotowym raporcie, a u mnie taki determinizm zawsze budzi niepokój. Na szczęście autorzy wyraźnie dystansowali się od wszelkich uproszczeń i ideologicznych banałów oferując twarde dane. To dobrze także dlatego, że teraz nie można będzie powiedzieć, że nie mamy materiału do dyskusji i brakuje nam wartościowych analiz. Te właśnie zapewnili nam analitycy Centrum Strategii Rozwojowych.

Niedziela – 22 czerwca
Pojawił się też najnowszy Raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) pod nazwą „World Energy Investment 2025” (
https://www.iea.org/reports/world-energy-investment-2025). Jak wskazuje sama IAE, raport „stanowi globalny punkt odniesienia do śledzenia przepływów kapitałowych w sektorze energetycznym i analizuje, w jaki sposób inwestorzy oceniają ryzyko i możliwości we wszystkich obszarach dostaw paliw i energii elektrycznej, minerałów krytycznych, wydajności, badań i rozwoju oraz finansowania energii.”
I rzeczywiście, możemy tu znaleźć dużo ciekawych informacji. Mimo niestabilnej sytuacji międzynarodowej, przepływy kapitałów do sektorów energetycznych w 2025 r. wyniosą ok. 3,3 bln USD, co oznacza wzrost w stosunku do 2024 r. o ok. 2%. Jak podkreślają autorzy dwa razy więcej środków trafi na inwestycje związane z energetyką jądrową, OZE, sieciami, magazynowaniem energii i paliwami „niskoemisyjnymi” niż na paliwa kopalne.
Szczególny wzrost notuje się w sektorze OZE, w tym w energetyce słonecznej. Inwestycje w tym zakresie wyniosą w 2025 r. ok. 450 Mld USD, co czyni ten segment absolutnym liderem w nakładach na Świecie. A generalnie wydatki na tzw. niskoemisyjne źródła energii wzrosły dwukrotnie w minionych pięciu latach. Na szczęście rosną też wyraźnie nakłady na energetykę atomową, w ostatnich pięciu latach o ok. 50%.
W Azji mocno też trzyma się energetyka węglowa. Jak napisali autorzy, w Chinach w 2024 r. włączono zielone światło dla inwestycji o mocy 100GW! A w Indiach dla kolejnych 15GW. Rosną też nakłady na przemysł wydobywczy węgla, rok do roku o ok. 4%. 2025 r. będzie natomiast pierwszym rokiem (od 2020) spadku inwestycji w przemysł naftowy. Za to wyraźnie rosną wydatki na LNG, co wprost należy wiązać ze zmianami w strategii gospodarczej i energetycznej nowej ekipy w USA.
Nie może być też dla nas zaskoczeniem, że wyraźnie zmienia się geografia największych inwestorów w energetyce. Absolutnym hegemonem są Chiny, które zadeklarowały wydatki na poziomie 885 Mld USD (w tym, liczone w Mld USD: 257 na paliwa kopalne, 327 na OZE, 108 na sieci i magazyny, 24 na energię atomową, 162 wydatki na efektywność energetyczną i 7 na inne niskoemisyjne). Sporo w tyle zostały USA z 589 Mld USD (188 paliwa kopalne, 106 OZE, 135 sieci i magazynowanie, 11 na energię atomową, 140 na efektywność energetyczną i 9 na inne paliwa niskoemisyjne). Trzecie miejsce zajęła Unia Europejska z 419 Mld USD (32 na paliwa kopalne, 117 na OZE, 92 na sieci i magazyny, 11 na energię atomową, 161 wydatki na efektywność energetyczną i 6 na inne niskoemisyjne). Na kolejnej pozycji umieszczono Bliski Wschód ze 182 Mld USD (gdzie same paliwa kopalne to 144 Mld USD, czyli blisko 80%). Tu warto zauważyć, że na OZE planuje się w tym regionie przeznaczyć zaledwie 9 Mld USD, a to trochę przeczy często suflowanej nam narracji, jak to szejkowie przestawiają się z paliw kopalnych na energię słoneczną i wiatrową. Potem uplasowała się Ameryka Łacińska – 161 Mld USD (na paliwa kopalne 58% tej kwoty), a za nimi Indie ze 149 Mld USD. Stawkę zamykają Afryka – 103 Mld USD i Azja Południowo-Wschodnia ze 100 Mld USD. Ciekawe, że dwa regiony planują wydać na sektor energetyczny mniej niż 10 lat temu. To Ameryka Łacińska (spadek o 11 Mld USD, tj o ponad 6%) i Afryka (spadek o 50 Mld USD, tj. blisko 33%!). Moim zdaniem, te informacje powinny być nie mnie uważnie analizowane, niż te kto jest liderem wydatków, bo jeśli Afryka notuje tak dramatyczny spadek nakładów na energetykę to jest to widomy znak, że kontynent się nie rozwija. Pytanie retoryczne: czy w związku z tym możemy się spodziewać spadku czy wzrostu presji imigracyjnej tego regionu Świata?

I pamiętajmy: Precz z Zielonym Ładem!

Autor tekstu
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

Wyszukiwarka
Kategorie
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank