Czy „mef” i „krople” będą pasowały do pałacu prezydenckiego? Wkrótce możemy się przekonać
Nie za bardzo interesuje mnie umawianie się przez jednego z najważniejszych ludzi w sztabie pewnego kandydata na prezydenta Polski z gejami przez telefon. Nie za bardzo interesuje mnie wysyłanie potencjalnemu partnerowi swoich zanęcających zdjęć z powiewającymi 22 centymetrami (według oświadczenia właściciela). Nie za bardzo interesuje mnie szczegółowe omawianie przez panów przyszłych ról i położeń. Zastanawia mnie jednak czy facet, który chce wzmacniać doznania seksualne mefedronem i LSD mógłby ewentualnie stać się bliskim współpracownikiem głowy polskiego państwa, gdyż teraz jest bardzo, bardzo blisko kandydata. Zastanawia mnie czy ten sztab, o którym mówi się to i owo wie o narkotykach, wie też o figlach naszego bohatera?
Za parę dni zapewne ktoś upubliczni zdjęcia i telefoniczną korespondencje – nazwijmy go – „pana z megafonem”. Wybacz mi Boże, że na to zerknąłem, boję się, że tego nie odzobaczę. Z ostrożności informuję służby, że nie mam tych zdjęć na żadnym nośniku i nigdy nie miałem, więc nie ma sensu znowu przyjeżdżać mi do domu, żeby mi ukraść kolejny telefon. Oszczędzę Państwu podawania szczegółów tej gejowskiej zdjęciokorespondencji, ale warszafka, która już ją widziała i komentuje gorąco zwraca uwagę na fragment dialogu dwóch panów: „Masz coś?”, „Mam, napisz co lubisz”, „A co masz?”, „Mef i krople”…
„Mef” to oczywiście mefedron, zwany kokainą dla ubogich, zakazany, syntetyczny narkotyk silnie uzależniający. „Krople” to oczywiście LSD, czyli silny halucynogenny narkotyk powodujący omamy, wizje i niszczący psychikę.
Kandydatów na prezydenta trzeba wnikliwie prześwietlać, a ich doradców i współpracowników pilniej.
Sławomir "Biceps" Jastrzębowski
Publicysta m.in. "Republika" i "Gazety Polskiej Codziennie", były naczelny "Super Expressu" i właściciel Salonu24. Niegdyś łódzki dziennikarz śledczy. Polonista, propagator kulturystyki, autor powieści sensacyjnej
