Dzięki senatorom koalicji będziemy mieli wiatraki na lotniskach wojskowych. Oto większość w Senacie w trakcie prac nad słynnym już rządowym projektem tzw. „ustawy wiatrakowej” postanowiła usunąć przepis określający zakaz lokowania elektrowni wiatrowych na obszarach MCTR (strefa kontrolowana lotniska wojskowego) i MRT (trasa lotnictwa wojskowego)!
Zapis taki znalazł się w projekcie na wniosek MON i wydawało się, że nie powinien budzić żadnych kontrowersji, szczególnie teraz, gdy za wschodnią granicą od trzech lat trwa pełnoskalowa wojna, a kwestie bezpieczeństwa militarnego wydają się być poza sporem politycznym.
Okazało się, że nie dla Waldemara Pawlaka (PSL), który zgłosił wniosek o wykreślenia przedmiotowych regulacji autorstwa MON. Byłego premiera, obecnie szefa senackiej Komisji Gospodarki i Innowacji wsparł Stanisław Gawłowski (PO), przewodniczący innej senackiej komisji (Klimatu i Środowiska). Tu warto zauważyć, że obaj senatorowie generalnie byli bardzo aktywni i zgłaszali więcej poprawek, niektóre były równie zaskakując, jak np. wykreślenie 500-metrowej strefy ochronnej dla obszarów Natura 2000 (państwo ekolodzy i inni aktywiści: milczycie?). Wszystkie oczywiście w duchu troski o środowisko i bezpieczeństwo energetyczne Polski. I bodaj wszystkie przyjęte przez większość senacką i wsparte przez wiceministra Klimatu i Środowiska, Miłosza Motykę z PSL.
Mógłbym złośliwie powiedzieć, że panowie Pawlak i Gawłowski to prawdziwy superduet, Batman i Robin energetyki wiatrowej. Ale żarty na bok. Przyznam się, że w pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć i szukałem potwierdzenia w kolejnych źródłach (tu polecam artykuł Tomasza Brzezińskiego w BiznesAlert, link pod artykułem). Niestety, to prawda. Tu trzeba przyznać, że tereny objęte oboma rodzajami stref specjalnych to ok. 15% powierzchni państwa. Dużo terenów, dużo miejsc do inwestowania i rzeczywiście spore ograniczenia. Tylko pytanie, co jest ważniejsze: interes lobbystów i deweloperów czy bezpieczeństwo państwa? Bo ja nie mam żadnych wątpliwości, że wiatraki stawiane w pobliżu lotnisk wojskowych i w strefie lotów samolotów bojowych są zagrożeniem, ergo, obniżają bezpieczeństwo militarne państwa. I trzeba być – nie wiem, nie chcę używać najostrzejszych słów – osobą skrajnie niekompetentną by myśleć inaczej. Przepraszam, ale tu dotykamy spraw naprawdę fundamentalnych. I mojego zdania nie zmienia taki pozorny ekwiwalent wykreślonej regulacji w postaci miękkiej kompetencji Wojska do zagłaszania zastrzeżeń na etapie decyzji środowiskowych. Piszę pozorny ekwiwalent, bo jednoznaczny wystarczający w takich sytuacjach zakaz, zniknął.
Ale jeżeli ktoś mnie nie wierzy, niech spojrzy na decyzje Szwecji, w końcu kraju bardzo wspierającego rozwój energetyki wiatrowej. I oto ta Szwecja podjęła decyzję o zamknięciu projektu 13 farm offshore (czyli morskich elektrowni wiatrowych). Zdecydowały względy obronne. Pisałem o tym szerzej na łamach DOBITNIE w maju (https://dobitnie.pl/wiatraki-juz-nie-kreca/), ale Państwo pozwolą przywołam krótki fragment: „zdaniem resortu obrony farmy zakłócają prawidłowe funkcjonowanie systemów obronnych m.in. utrudniają zdolność reakcji na nadlatujące wrogie obiekty”. No to jak jest, kto ma rację eksperci i wojskowi w Szwecji czy nasi domorośli fachowcy, znani z tego, że zawsze zabierali się za ważne sprawy bezinteresownie z poczuciem służby społeczeństwu? A przecież jednym z wielu wniosków płynących z wojny na Ukrainie była właśnie większa wrażliwość na kwestie obronne przy jakichkolwiek dużych projektach inwestycyjnych, nie mówiąc o pracach legislacyjnych. Wcześniej wiemy, różnie z tym bywało. Dzisiaj bezpieczeństwo Polski znów staje się priorytetowym zadaniem (zawsze powinno!) i warto zwracać uwagę na doświadczenia naszych sojuszników.
Widać ta oczywistość nie dotarła do Senatu RP. Albo dotarła, ale senatorzy nie byli w stanie jej pojąć. Nie wiem co gorsze, no ale jeżeli wg. senatora Gawłowskiego „największym zagrożeniem dla Federacji Rosyjskiej jest rozbudowa mocy OZE w Unii Europejskiej (i w Polsce), i uniezależnienie się od dostaw jej paliw kopalnych”, to myślę sobie, że Władymir Putin po przyjęciu przedmiotowej ustawy w wersji Pawlak&Gawłowski przeżyje załamanie nerwowe. Przepraszam za ten sarkazm, ale cóż można powiedzieć? Tu już abstrahuję od rytualnych bredni wygadywanych przez przewodniczącego senackiej KKiŚ, że „elektrownie wiatrowe na lądzie mają najniższe koszty wytworzenia energii, co przy rosnącej konkurencji producentów przełoży się na spadek cen dla odbiorców”. Pisałem już o tym wielokrotnie, teraz szkoda się powtarzać.
Tu jeszcze zwrócę uwagę na perfidię tych działań. Jak wiadomo, do procedowanej ustawy wiatrakowej wprowadzono mechanizmy obniżające ceny za energię elektryczną dla odbiorców końcowych. Wiemy, że ceny energii elektrycznej to palący problem i wywołuje niepokój obywateli. Wprowadzanie takich, wprost realizujących interesy deweloperów, przepisów razem z wymienionymi prospołecznymi regulacjami ma być pułapką na Prezydenta RP (nie wiadomo na biurko, którego trafi ustawa) by jej nie wetował. To duża odpowiedzialność, ale Prezydent będzie musiał się z nią zmierzyć. Mam jeszcze nadzieję, że wcześniej opamiętanie przyjdzie w Sejmie, gdzie procedowana ustawa wróci po poprawkach Senatu.
Nie chcę teraz wchodzić w dyskusję na temat interesów, uwarunkowań, zaangażowania obu senatorów. Czy ich poprawki były w interesie takich czy innych lobbies. Wnioski w tym zakresie pozostawiam Czytelnikom, choć dla mnie są dość oczywiste. Nie będę się zajmował też historią różnych podejrzeń co do ich wiarygodności formułowanych także wprost przez organy państwa, jak Prokuratura. Nie wiem, nie mam dowodów, obaj senatorowie w świetle prawa są osobami niewinnymi. Przyjmuję. Ale wiem też, że takie historie w dobrze działających demokracjach są przedmiotem poważnych analiz wyspecjalizowanych agend państwa, szczególnie w sytuacji, gdy naszymi sąsiadami są państwa agresywne nie kryjące wobec nas wrogich intencji. Oczekuję, że podobnie będzie i tym razem. I jeżeli nie teraz, widzimy jak państwo niechętnie się zajmuje jakimikolwiek podejrzanymi sprawami, w które zaangażowani są członkowie koalicji rządzącej, to wkrótce, gdy do instytucji państwa wróci duch służby dla Polski.
A na dzisiaj, trzeba zrobić wszystko, by te groźne dla naszego bezpieczeństwa zapisy z ustawy wyrzucić. Pisałem w ostatnim przeglądzie energetycznym (SEPT, cz.8 – https://dobitnie.pl/sept-subiektywny-energetyczny-przeglad-tygodnia-cz-8/) o kuriozalnych działaniach koalicji rządowej, w wyniku których w najbliższym czasie możemy zostać bez przepisów regulujących przechowywanie zapasów strategicznych gazu ziemnego. Niestety, jak widać, to nie koniec takich niespodzianek, a przedstawiciele koalicji rządowej nie pozwalają nam na chwilę wytchnienia.
(link do cytowanego artykułu w BiznesAlert: https://biznesalert.pl/senat-ustawa-wiatrakowa-zmiany-prawo/#:~:text=Senatorowie%20Stanisław%20Gawłowski%20z%20Koalicji%20Obywatelskiej%20i%20Waldemar,projektem%20ustawy%20o%20inwestycjach%20w%20zakresie%20elektrowni%20wiatrowych)
