SEPT – Subiektywny Energetyczny Przegląd Tygodnia – cz.8

SEPT – Subiektywny Energetyczny Przegląd Tygodnia – cz.8

blank

Materiał powstał dzięki współpracy z Wojciechem Jakóbikiem i serwisem Energy Drink.

Poniedziałek – 7 lipca
I po krótkim urlopie. Jak sobie życzyłem, w minionym tygodniu energii słonecznej oddziaływującej bezpośrednio na mnie i na moich bliskich było pod dostatkiem.
Pomimo tego i innych atrakcji wakacyjnych, nie udało mi się wytrwać w postanowieniu, że nie będę siedział w serwisach i patrzył na bieżąco, co tam w energetyce. No cóż, dzięki m.in. Wojtkowi Jakóbikowi pokusa śledzenia na bieżąco wydarzeń zwyciężyła. A sporo się działo, by wspomnieć tylko o kilku sprawach:

– zapowiadanym przez rząd pięciofilarowym „pakiecie antyblackoutowym” i korespondującą z tym umową pomiędzy BGK a PSE o wartości 10,8 mld zł. na budowę nowych sieci elektroenergetycznych (finansowaną z KPO);

– zapowiedziach Przewodniczącej KE o podtrzymaniu kursu tzw. „polityki klimatycznej”, w tym o absurdalnych planach ograniczenia emisji CO2 do 2040 r. o 90%(!);

– problemach Europy z zapełnieniem magazynów gazu przed zbliżającym się sezonem zimowym;

– podtrzymanie woli wspólnego wydobycia gazu ziemnego przez Holandię i Niemcy w pobliżu wyspy Borkum, pomimo protestów tzw. ekologów;

– różnych perturbacjach w sektorze energetyki jądrowej we Francji;

– kolejnych kłopotach rosyjskiego Rosatomu z kontraktami zagranicznymi (teraz w Turcji);

– czy wreszcie blackoucie – nie blackoucie w Czechach.

Interesujących tematów było oczywiście dużo więcej, nie wykluczam, że w tym tygodniu będę się do nich odnosił, ale zaczynamy nowy tydzień, a więc nowy przegląd.

Czechy. Przyczyną piątkowej awarii prądu była usterka techniczna. Tak poinformował Premier Czech Petr Fiala po posiedzeniu sztabu antykryzysowego jeszcze w piątek 4 lipca. Wtedy nie podano precyzyjnie, co spowodowało ową „usterkę techniczną”. Jednocześnie wykluczono cyberatak.

Dzisiaj wiemy już nieco więcej. Jak twierdzi czeski operator (ČEPS), źródłem awarii było wypadnięcie z systemu linii wysokiego napięcia (400kV) odpowiedzialnej za wyprowadzenie mocy jednego z bloków elektrowni węglowej Ledvice-6. To uruchomiło sekwencję kolejnych wyłączeń i rozlania się problemu na pokaźny obszar Czech (z Pragą włącznie). Dalej nie wiemy, co spowodowało problem wymienionej linii wysokiego napięcia.
Awaria – największa w tej części Europy, bez prądu było ponad 500 tys. odbiorców końcowych – uruchomiła dyskusję na temat odporności systemów elektroenergetycznych i podatności na podobne zdarzenia. To oczywiście kwestia bezpieczeństwa sieci, w tym utrzymywania ich w stabilnych parametrach pracy. Warto poczekać na ostateczny raport czeskiego operatora, sumiennie go przeanalizować i wyciągnąć wnioski w kontekście naszego bezpieczeństwa.

Sejmowa Komisja do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych skreśliła na wniosek rządu obowiązek utrzymywania strategicznych zapasów gazu przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych (RARS). Taki zapis pierwotnie widniał w Ustawie z dnia 16 lutego 2007 r. o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego oraz zasadach postępowania w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa paliwowego państwa i zakłóceń na rynku naftowym i – co ważne – znajdował się też w rządowym projekcie o zmianie tejże ustawy procedowanym właśnie w Sejmie (jako Druk 1239; a rządowy projekt: dostępny na stronach rządowych). Niespodzianek było więcej, bo zniknął też zapis stanowiący o tym, iż finansowanie zapasów utrzymywanych przez RARS odbywa się dzięki opłacie gazowej uiszczanej przez podmioty uczestniczące w przesyle gazu (https://biznes.pap.pl/wiadomosci/energia/rars-nie-bedzie-na-razie-trzymac-zapasow-gazu?utm_source=chatgpt.com).

Rząd uspokaja, że to tylko zmiana organizacyjna, że zasady utrzymywania zapasów gazowych znajdą się w przygotowywanej właśnie zupełnie nowej ustawie Prawo gazowe. Tyle, że te nowe zasady będą obowiązywać, wg. zapowiedzi przedstawicieli Rządu, od… 1 października 2026 r., a nie jak pierwotnie zakładano od 1 października 2025 r. Już abstrahuję od rozważań, że będą a może nie będą, przyjmijmy, że będą, ale co przez ten rok tj. od października 2025 do października 2026? Kto będzie odpowiadał za zapasy strategiczne gazu? Czy oddamy przedmiotową kompetencję naszemu ukochanemu polskiemu menedżerowi, nazywającemu się potocznie „jakoś to będzie”? Nawet nie wiem, jak to skomentować, bo jeżeli wykreśla się przepisy absolutnie fundamentalne, bo opisujące interesy strategiczne państwa, mówiąc, że kiedyś zastąpimy go innym, to co tu można powiedzieć?!

Mam nadzieję, że to tylko jakiś chwilowy bałagan albo – i to w tym całym zamieszaniu byłoby zdecydowanie najlepsze – jest inne racjonalne wyjaśnienie, którego chwilowo nie dane było nam poznać.
Bo równocześnie nachodzi mnie dość wredna myśl, że to wszystko z zemsty na RARS, która tak aktywnie działała w czasach Premiera Mateusza Morawieckiego. Pamiętamy, pandemia, potem pełnoskalowa wojna po agresji Rosji na Ukrainę, RARS była bardzo aktywna. Na tyle, że mocno to irytowało ówczesną opozycję, dziś zasiadającą w ławach rządowych. I zaczęły się śledztwa, a za byłym Prezesem, Michałem Kuczmierowskim wysłano listy gończe na cały świat, co ten przypłacił kilkumiesięczną odsiadką w ciężkim areszcie w Wielkiej Brytanii. Tak, wiem, Prokuratura oskarża Kuczmierowskiego o poważne przestępstwa korupcyjne i twierdzi, że ma mocne dowody. Tylko, że te dowody nie bardzo ostały się w brytyjskim sądzie, a i ostatnio jeden z polskich sądów wysłał prokuratorów i te ich dowody na… , no daleko wysłał.

Mając to na uwadze, czekam na solidne uzasadnienie, dlaczego RARS został wykluczony z systemu gromadzenia zapasów strategicznych gazu ziemnego i jak system ten będzie funkcjonował od października b.r.

Wtorek – 8 lipca
W „Rzeczpospolitej” pakiet materiałów na temat nowych pomysłów taryfowania energii elektrycznej.
Szczególnie interesująco przedstawia się artykuł Bartłomieja Sawickiego (https://www.rp.pl/opinie-ekonomiczne/art42664391-bartlomiej-sawicki-rachunki-za-prad-all-inclusive-albo-elastyczne-taryfy?utm_source=chatgpt.com). Okazuje się, że jedną z propozycji zapowiadanego przed tygodniem „pakietu antyblackoutowego” jest projekt autorstwa Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) zniesienia taryf na energię elektryczną. Przypomnijmy, teraz taryfy te są zatwierdzane decyzjami Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki i mają w założeniu chronić odbiorców końcowych, czytaj, obywateli przed nadmiernymi wzrostami cen energii. Jak każda taka regulacja, system taryfowania ma swoje wady i nierzadko prowadzi cały sektor na manowce oddalenia się od realiów rynkowych, za co rzecz jasna ktoś musi zapłacić. Z reguły są to firmy energetyczne lub państwo, czyli w ostatecznym bilansie, my wszyscy.

Z drugiej jednak strony, pamiętajmy, że wciąż jesteśmy gospodarką na dorobku. Niemała część Polaków żyje skromnie i każdy większy kryzys – energetyczny, wojna, inflacja – odbija się na ich kieszeniach. Taryfy stają się wtedy takim szczególnym bezpiecznikiem społecznym. Doskonale to pokazały lata 2021-2022 i rozlewający się wówczas kryzys energetyczny wzmocniony agresją Rosji na Ukrainę. Dużo uwagi i pieniędzy przeznaczono wtedy na ochronę odbiorców końcowych. Tak, były to rozwiązania niedoskonałe, wymagały zaangażowania Rządu, ale dały oddech i nadzieję Polakom. A w środku całego procesu był system taryf. Nie chcę teraz prowadzić pogłębionej dyskusji, za czy przeciw, może znajdę na to miejsce w osobnym tekście, to biorąc wszystkie argumenty jestem póki co, zwolennikiem podtrzymywania systemu taryfowania. Podkreślam, przy wszystkich jego wadach.

Moje przekonanie łączę też z zaufaniem, jakie mam do samej URE i obecnego Prezesa, Rafała Gawina.
Nie mam więc pełnego przekonania do omawianego pomysłu, choć warto zauważyć, iż w artykule jest mowa o „stopniowym odchodzeniu od regulacji cen prądu dla gospodarstw domowych„, czyli nie będzie to terapia szokowa; chociaż tyle. Mój niepokój jest związany ze zbyt lekkim, zanadto optymistycznym moim zdaniem, podejściem projektodawców do możliwości skutecznego zaimplementowania tych rozwiązań w świadomości Polaków. I chcę wyraźnie zaznaczyć, nie uważam naszych rodaków, że są zbiorem niegramotnych jednostek i na pewno sobie nie poradzą. To nie tak, ale moje obawy są związane z małą świadomością obywateli, jak radzić sobie z tą skomplikowaną materią. Przecież nikt wcześniej nie próbował nawet edukować nas w tej materii. I co, jak teraz uczyć Polaków czym są dynamiczne cenniki ze stawkami zmiennymi w trakcie dnia? Co to jest rynek spot, jak go czytać i czy ma to jakiś związek z naszymi rachunkami? Już widzę te miliony emerytów, którzy rzucają się na oferty dostawców energii i ze znawstwem rozkładają na części pierwsze konkurencyjne propozycje. Tu już nawet nie pochylę się nad problemem całej potencjalnej rzeszy hochsztaplerów, którzy natychmiast się pojawią, a wiemy jak państwo sobie świetnie radzi z takimi oszustami. I by była jasność, nie twierdzę, że kategorycznie nie wolno tego wdrażać, przeciwnie, ale na to potrzeba naprawdę dużo czasu.

Może się mylę, ale trochę to tak wygląda, jakby państwo szukało oszczędności w kieszeniach obywateli, a PSE zyskując trochę więcej kompetencji zarządczych (może słusznie) chciało nieco rozłożyć akcenty w zakresie odpowiedzialności za system. Nie chcę nikogo krzywdzić, wysoko cenię kompetencję kierownictwa i personelu PSE, ale wolałbym byśmy tak poważne zmiany wprowadzali inaczej do domeny publicznej.

Środa – 9 lipca
To nie koniec rządowych dokonań i zapowiedzi w ostatnich dniach. Właśnie dowiedzieliśmy się, że państwo rezygnuje z pomysłu PiS wydzielenia aktywów węglowych w odrębny podmiot.
Pamiętają Państwo, poprzedni Rząd stworzył, ale nie doprowadził do końca koncepcję powołania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), do której miały być wniesione energetyczne aktywa węglowe (o tym więcej w moim tekście na łamach DOBITNIE https://dobitnie.pl/s-p-narodowa-agencja-bezpieczenstwa-energetycznego-nabe-nie-bedzie-jej-bo-byla-pomyslem-pis/).

W tym samym czasie pojawił się w mediach prawdziwy wysyp informacji o planowanej rekonstrukcji rządu. Wiem, temat ten jest już wystarczająco obśmiany – nie chcę mówić, że skompromitowany – i trochę trudno do niego podchodzić, bez rezerwy. Ale spróbujmy, bo przeciekło do mediów nieco więcej interesujących szczegółów i tu nie myślę nawet o kwestiach personalnych, bo one w tym kontekście nie są najistotniejsze. Zdecydowanie najciekawiej tematem zajęli się Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki w Money.pl (https://www.money.pl/gospodarka/likwidacja-map-dwa-nowe-resorty-mniej-niz-100-ministrow-nadchodzi-rekonstrukcja-news-money-pl-7176168604760960a.html). Z ich tekstu dowiadujemy się, iż projektowane są dwa nowe resorty – energetyczny i gospodarczy. Powstaną po likwidacji albo przejęciu kompetencji z innych ministerstw. Pod przysłowiowy nóż mają pójść Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) i Ministerstwo Przemysłu (MP), a nadzór nad strategicznymi spółkami Skarbu Państwa (SSP) ma przejąć Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM). Resort energetyczny ma powstać z departamentów kasowanego MP i części jednostek Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Podejrzewam, że znajdą się w nim jeszcze jakieś zespoły z MAP. Dużo mniej wiadomo o nowym resorcie gospodarczym. Oczywiście, nie wiemy, jaki ostatecznie kształt przyjmie ta mityczna rekonstrukcja, nawet nie wiadomo, kiedy nastąpi.

Ale schodząc już na grunt tematów energetycznych, to sam pomysł powołania resortu energetyki nie wydaje się taki zły. Teraz kompetencje w tym zakresie są porozrzucane po kilku resortach, a jeszcze są pełnomocnicy, no i KPRM. Konsolidacja kompetencji w miarę w jednym ręku jest więc słuszna. Gorzej oceniam przejęcie przez KPRM nadzoru nad strategicznymi SSP, bo to wprost pachnie mi politycznym nadzorem premiera i jego otoczenia. Oczywiście, zawsze w III RP mieliśmy z tym problem, nie udało się stworzyć dobrego mechanizmu, ale teraz wprost otrzymujemy message: odtąd jednoosobowo będzie decydował premier. Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu, ale przynajmniej nie będziemy się czarować opowieściami o kompetencjach niezależnych menedżerach etc.. To znaczy, te opowieści dalej będą nam suflowane, ale chyba z mniejszym zadęciem. No i bardzo krytycznie oceniam rozdysponowanie pozostałych SSP, po resortach. Jedno z przekleństw zarządzania państwem w III RP, czyli „Polska resortowa” wraca w pełnej krasie.

Rząd Hiszpanii przeznacza 750 mln euro na pakiet działań mających na celu zwiększenie odporności sieci elektroenergetycznej.To kolejny efekt działań jakie podjęto po blackoucie z 28 kwietnia b.r. Ogrom negatywnych konsekwencji dla gospodarki, ale też dla samych Hiszpanów był wystarczającym stymulatorem dla Rządu do intensywnych działań. Nie ważne, na ile skutecznych, ale konkretnych, zauważalnych. W sumie zdefiniowano 65 projektów, inwestycji, programów które składają się na przedstawiony plan. Ale należy zauważyć, że i przedstawione działania – przynajmniej w części – i samą kwotę należy bardziej wpisywać w zapowiadane i realizowane wcześniej programy np. dotyczące modernizacji i rozbudowy sieci. Bo jeżeli 750 mln euro traktowalibyśmy, jako samodzielny budżet zaradczy, to nie może to być kwota wystarczająca. Dlatego w informacji rządowej podany jest już zwiększony, łączny budżet na modernizację sieci wynoszący ponad 8 mld euro. Pojawiają się też konkretne wskazania.

Czytając ten wykaz widać, że przynajmniej w części lekcja została odrobiona. Mówi się dużo o bezpieczeństwie, stabilności sieci, mocach rezerwowych, modernizacjach punktów krytycznych, zasadach przyłączeń, nowych procedurach, zmianach legislacyjnych i wielu innych kwestiach. Trochę przebija się, ale bardzo nieśmiało i nie wprost refleksja, że do niestabilnych źródeł OZE, należy podchodzić z większą ostrożnością. Dla mnie jednak to za mało. Ta refleksja powinna być bardziej stanowcza. Tylko, że jak już pisałem na łamach DOBITNIE obecny rząd Hiszpanii, lewicowo-komunistyczno-zielony, pokaźną część swojej narracji oparł na inwestowaniu w OZE i walce z paliwami kopalnymi. Stąd w ich raporcie o przyczynach blackoutu – wbrew większości ekspertów, a nawet wbrew opinii operatora sieci, firmie Red Eléctrica de España – OZE jako winowajcy nie uświadczymy.
Do tematu będziemy wracać, będą się pojawiać kolejne dokumenty, raporty. Ja ze szczególnym zainteresowaniem wypatruję raportu ENTSO-E czyli Europejskiej Sieci Operatorów Systemów Przesyłowych Energii Elektrycznej.

Czwartek – 10 lipca
Polska miała rację w sporze z UE i jej agendami ws. Turowa!
Taki jest sens wypowiedzi Rzecznik Generalnej Trybunału Sprawiedliwości UE, Juliane Kokott. Stwierdziła, coś co my wiedzieliśmy niemal od początku, a na pewno od ugody między Polską a Czechami w lutym 2022 r.
Pamiętajmy, że arbitralnie wbrew jakimkolwiek zasadom definiującym cywilizowany proces sądowy, Pani Wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta nakazała w maju 2021 r. zamknąć kopalnię w Turowie. Tu już abstrahuję od dość brzydkiej gry ówczesnego Rządu Czech Premiera Babisa i konfliktów ze stroną niemiecką. Nie chcę też przypominać całej strony merytorycznej sporu. Samo rozstrzygnięcie Pani Rosario Silva de Lapuerta było druzgocące dla gospodarki, losu tysięcy rodzin i bezpieczeństwa energetycznego Polski. Oto mielibyśmy zamknąć kopalnię na węgiel brunatny w Turowie, bez której nie mogłaby funkcjonować elektrownia odpowiadająca za mniej więcej 6-8% polskiej produkcji energii elektrycznej!

Zamknięcie Turowa, to Armagedon energetyczny w Polsce! Ale dla pani sędzi nie miało to znaczenia, dla niej sprawa była nie była skomplikowana: zamknijcie kopalnię, tak po prostu (ciekawie o aspektach prawnych pisali prof. Tomasz Grosse na łamach cire.pl: https://www.cire.pl/artykuly/opinie/185684-sprawa-kopalni-turow-blamazem-trybunalu-sprawiedliwosci-ue i Tomasz Pietryga w Rzeczpospolitej: https://www.rp.pl/opinie-prawne/art117601-tomasz-pietryga-o-decyzji-ws-kopalni-turow-koktajlem-molotowa-w-relacje-z-ue). Rząd polski przyjął jedyne możliwe stanowisko, tzn. nie wdrożył przedmiotowego orzeczenia TSUE. Tu już nie będę się pastwił nad różnego rodzaju politykami – właściwie nie wiem, jak ich określić, polskimi? – którzy stanęli po stronie Brukseli przeciw rządowi w Warszawie, ale tak naprawdę przeciw interesowi państwa polskiego! Łatwo ich odnaleźć i warto pamiętać. W reakcji na stanowisko Warszawy, Komisja Europejska ochoczo zaczęła naliczać Polsce kary sięgające w sumie kwoty ponad 68 mln Euro.

Teraz dowiedzieliśmy się już oficjalnie, że KE nie miała do tego podstawy. Ale nawet zakładając przez chwilę, że orzeczenie TSUE Pani de Lapuerta miało jakieś uzasadnienie (oczywiście nie miało) to po lutym 2022 r., kiedy zawarto porozumienie pomiędzy Polską a Czechami, już żadnego. Tylko polityczne i… ideologiczne. Ale Komisja także, słusznością, a nawet tak często wrzucaną na sztandary, praworządnością nie przejmowała. Teraz opinia pani rzecznik TSUE daje nadzieję na zmianę tej chorej sytuacji. Oczywiście, to jest tylko opinia, musi w tej sprawie zapaść kolejne orzeczenie TSUE, ale jednak te stanowisko zmienia sytuację i narrację co do konfliktu wokół kompleksu energetycznego w Turowie.

Tu chciałbym podzielić się z Państwem jeszcze jedną refleksją. Bo sprawa ta ma głębszy wymiar i powinna być tak naprawdę przyczynkiem do dyskusji, na ile UE i jej agendy, w tym te, które powinny odpowiadać za przestrzeganie praworządności mogą w taki sposób działać. Dla mnie jest to oczywiste, że nie mogą. Pewnie jeszcze nie teraz, ale może już niedługo, za chwilę powinniśmy usiąść i zastanowić się, jak dalej funkcjonować w tej rzeczywistości, gdzie tak często nie możemy liczyć na sprawiedliwość. Czasem trzeba uderzyć pięścią w stół i pokazać determinację. Oczami wyobraźni widzę więc sytuację, gdy za tak skandaliczne orzeczenia, wydawane bez odrobiny choćby sprawiedliwości, bez żadnej refleksji co do realnych skutków, a wręcz z ideologicznym zacietrzewieniem, ktoś ponosi odpowiedzialność. Że za panią Rosario Silva de Lapuerta wydajemy list gończy i zaczynamy domagać się, by odpowiedziała za jawne bezprawie, które mogło skutkować dramatem wielu tysięcy ludzi w Polsce i równocześnie zachwiać bezpieczeństwem energetycznym naszego państwa. Tak, wiem, rozmarzyłem się, ale o naszej przyszłości w UE musimy zacząć rozmawiać.

Piątek –11 lipca
To może dobry moment, by zerknąć na dwa raporty.
Wydane przez organizacje skrajnie od siebie odległe ideowo, ale dokumenty te w dość interesujący sposób ze sobą korespondują.

Pierwszy, wydany przez koalicję organizacji o nazwie Banking on Climate Chaos (BoCC).Otóż informują oni, że w ostatnich trzech latach banki przekazały 385 Mld USD na… energetykę węglową! To prawdziwy dramat krzyczą na cały świat przedstawicie BoCC. Jak łatwo się domyśleć, koalicja to szpica walki o wyrugowanie paliw kopalnych ze światowej gospodarki (na marginesie, warto zauważyć, że przy samym raporcie kluczową rolę pełnił niemiecki partner koalicji o nazwie Urgewald). Już odwiedzenie strony internetowej nie pozostawia żadnych wątpliwości, co jest słuszne: oto nagle znajdujemy się gdzieś na oceanie, burza, a my powoli acz konsekwentnie idziemy pod wodę. Przekaz jest oczywisty – toniemy, bo poziom wód w morzach i oceanach podnosi się niebezpiecznie w wyniku… tak, tak „planeta płonie”. Tu od razu przypomniał mi się fantastyczny skądinąd film Wolfganga Petersena „Gniew oceanu”, tam też główni bohaterowie poszli na dno oceanu, podobna stylistyka.

Bodaj głównym celem aktywności tej koalicji jest pokazanie zaangażowania kilkudziesięciu największych banków na świecie w projekty związane z wydobyciem i rozbudową sektora paliw kopalnych. Tropią więc, które banki wspierają podmioty – jak to nazywają – „degradujące środowisko i przyczyniające się do zmiany klimatu”. Organizują kampanie społeczne i najróżniejszymi metodami próbują zmienić politykę firm w zakresie korzystania z paliw kopalnych. Znamy to. Dlatego z pewną ostrożnością podszedłem do cytowanej przez Energy Drink informacji. No, ale skoro ta informacja pojawia się też w tle wypowiedzi Pana Ministra Wojciech Wrochny o zamknięciu projektu NABE, to spróbujmy przynajmniej rzucić okiem na ten raport (https://www.bankingonclimatechaos.org/wp-content/uploads/2025/06/BOCC_2025_FINAL4.pdf).

A w raporcie to prawdziwa – mówiąc językiem Conradowskiego Kurtza – groza! Oczywiście teraz wczuwam się w rolę jednego z „obrońców klimatu” tak ochoczo protestujących w muzeach i na autostradach. Oto okazuje się, że sektor bankowy, mimo różnych programów i polityk proklimatycznych (ESG i inne podobne) zdradził! Tak. Te 385 Mld USD to tak naprawdę, nic, waciki, jak to mówiła „Kilerowska” Gabrysia. Tam są kwoty dużo wyższe. I tak, w 2024 r. 65 największych banków świata przeznaczyło łącznie 869 Mld USD na firmy z branży paliw kopalnych. Z tego aż 429 Mld USD trafiło do firm rozwijających infrastrukturę paliw kopalnych (czyli np. nowe odwierty, rurociągi, terminale LNG). A największym „zdrajcą” jest JP Morgan Chase. Bo ci krwiopijcy – przepraszam, ale cały czas piszę w paradygmacie ciut dawniejszego języka lewicy – w samym 2024 r. przeznaczyli na projekty w segmencie paliw kopalnych blisko 54 Mld USD.

Takich i innych ciekawych informacji jest w raporcie więcej. Można oczywiście zastanawiać się nad metodologią, czy raczej agregacją danych, ale zostawię to do weryfikacji Czytelnikom. Bez komentarza zostawię także całą klimatystyczną nadbudowę, bo szkoda na to czasu. Jeden optymistyczny wniosek, jaki płynie po lekturze raportu to, że wszystkie ideologiczne naleciałości, które często weszły głęboko w nasze życie społeczne i gospodarcze nie przeorały nas zupełnie. Jak widać są całe oazy zdrowego rozsądku. A wieści dochodzące z USA – nie tylko zwycięstwo Donalda Trumpa, ale coraz częstsze bunty akcjonariuszy funduszy inwestycyjnych, także tych największych – udowadniają, że także najbardziej niemądre i szkodliwe decyzje można cofnąć. Nie zawsze da się cofnąć tak, by i szkodliwe skutki tych decyzji uchylić, ale jednak zawsze warto próbować. Piszę to m.in. w kontekście Zielonego Ładu.

I kolejny wielce interesujący raport, tym razem autorstwa OPEC (Organization of the Petroleum Exporting Countries).Może jeszcze znajdę czas, by szerzej go omówić (dostępny pod adresem: https://publications.opec.org/woo), ale podam tylko kilka ciekawych informacji. Mianowicie światowi potentaci naftowi twierdzą, że do 2050 r. wyraźnie wzrośnie zapotrzebowanie na energię, mniej więcej o ok. 23%. Motorem tych zmian będą państwa spoza OECD. I wbrew wszelkim jasnowidzom, wieszczącym kres ropy naftowej, to w tymże 2050 r. światowe zapotrzebowanie na ropę będzie wyraźnie wyższe od obecnego – ok. 123 mln baryłek dziennie, wobec ok. 103 mln w 2024 r. Ale to nie tylko ropa naftowa, bo generalnie paliwa kopalne będą trzymać się mocno i we wspomnianym 2050 r. będą odpowiadać za ponad 60% w światowym miksie energetycznym. Wprawdzie, będzie to mniej niż obecnie (ok. 80%), ale wciąż paliwa kopalne będą elementem dominującym.

Można oczywiście powątpiewać, zastanawiać się, co tam eksporterzy ropy z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Azerbejdżanu mogą wiedzieć, przecież oni patrzą tylko na swój naftowy interes. No właśnie, udowodnili wielokrotnie, że potrafią o ten interes bardzo skutecznie zadbać i jeżeli oni coś prognozują, to mam do tego dużo większe zaufanie, niż do napuszonych prognoz i zapowiedzi przedstawicieli UE. A ci, mogą co najwyżej złożyć protest wobec zapowiedzi OPEC. No właśnie, komu Państwo bardziej uwierzą, jeżeli będziemy dyskutować o polityce energetycznej za 25 lat: Przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen czy Sekretarzowi Generalnemu OPEC, którego nazwiska pewnie nikt nie zna? Hm… Dla porządku, to Haitham Al Ghais z Kuwejtu i mały cytat ze jego słowa wstępnego do raportu: „Pozytywnym aspektem jest to, że w ostatnich latach dla wielu decydentów politycznych stało się coraz bardziej jasne, że narracja o szybkim wycofywaniu ropy i gazu jest postrzegana jako to, czym jest: niewykonalną i jest fantazją. Wiele początkowych polityk zerowej emisji netto promowało nierealistyczne harmonogramy lub nie uwzględniało bezpieczeństwa energetycznego, przystępności cenowej lub wykonalności – ten sposób myślenia się zmienia”.

Sobota – 12 lipca
Kryzys Programu Czyste Powietrze – dramatyczny spadek liczby wniosków! Alarmuje w swoim raporcie Polski Alarm Antysmogowy (PAS).
O samym programie, jego fatalnej realizacji pod obecną ekipą rządzącą pisaliśmy na łamach DOBITNIE już kilka razy, tu szczególnie polecam ostatni tekst Adama Gorszanowa (https://dobitnie.pl/dlaczego-czyste-powietrze-nieladnie-pachnie/). Ale tym razem sięgamy po opinię kogoś innego, ba, odległego od nas programowo. Już widzę te zaskoczenie na twarzach Czytelników, jak to, to i na PAS będziemy się powoływać? Przecież to organizacja, która – najdelikatniej mówiąc – nie uznaje potrzeby dalszego korzystania z paliw kopalnych. To prawda, ale nie odbiera to w żadnym razie legitymacji do zabierania głosu w dyskusji o polskiej energetyce, a jak możemy się przekonać, czasem może to być głos cenny. Równocześnie, mój dystans do prezentowanej linii ideowo-programowej i zdecydowanej większości działań tej organizacji się nie zmienia.

Co do samego raportu (https://polskialarmsmogowy.pl/2025/07/kryzys-programu-czyste-powietrze-dramatyczny-spadek-liczby-wnioskow-raport-pas/), to jak zauważają autorzy w 2025 r. nastąpiło kompletne załamanie Programu Czyste Powietrze. Przywołują dane przekazane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na temat wniosków o dofinansowanie nowoczesnych indywidualnych źródeł ciepła złożonych w 2025 r. w stosunku do lat wcześniejszych. I tak, w okresie od 31 marca do 30 czerwca b.r. (od kiedy program został wznowiony) złożono 11160 wniosków. W analogicznym okresie 2023 r. było to 54109 wniosków, a w rekordowym 2024 – 78326. Aktywiści PAS nie gryzą się w język i bardzo dosadnie określają zaistniałą sytuację. Czują się oszukani, bo przecież Czyste Powietrze było jednym z najgorliwiej wspieranych przez nich działań państwa odchodzenia od paliw kopalnych. Dzięki programowi budowali swoją opowieść na temat pożądanego przez nich obrazu energetyki w Polsce. Piotr Gula, lider organizacji: „Sytuacja jest dramatyczna. Program jest w głębokim kryzysie, a sposób, w jaki jest zarządzany jest nie do obrony. Mamy problem nie tylko ze spadkiem zainteresowania Czystym Powietrzem, ale również z zaległymi płatnościami dla firm i obywateli, którzy płacą cenę za błędy w zarządzaniu PCZP. Podważono również zaufanie społeczne do tego niezmiernie ważnego programu. Obawiam się, że bez zasadniczej zmiany podejścia do problemów, z jakimi boryka się Czyste Powietrze, rok 2025 będziemy wspominać jako ten, w którym program w zasadzie został zatrzymany.

Tu zatrzymam się na chwilę przy wspomnianych przez lider PAS potężnych opóźnieniach w rozliczeniach zrealizowanych projektów. To rzeczywiście ogromny problem grożący bardzo wielu małym i średnim przedsiębiorstwom realizującym zlecenia w zaufaniu do państwa. A mówimy o czymś oczywistym, że to co zlecone i wykonane, a jednocześnie autoryzowane przez państwo, powinno być opłacone. Ledwie kilka tygodni temu byliśmy świadkami dramatycznych scen w Sejmie i przed Parlamentem, gdzie przedsiębiorcy domagali się wypłat należnych im środków. To było smutne doświadczenie, bo w oczach stanęły mi analogiczne obrazy z 2012 r., kiedy to wielu przedsiębiorców budowlanych bankrutowało, bo państwo – tak akurat się składa, rządzone przez tego samego Premiera – nie było w stanie prawidłowo prowadzić programu budowy autostrad i właściwie nadzorować inwestycję wznoszenia Stadionu Narodowego (pamiętamy te wzmożenie na EURO 2012). Teraz istnieje realna groźba powtórki. A że realna, to mogłem sam posłuchać na Konferencji w Sejmie organizowanej przez Izbę Gospodarczą Urządzeń OZE pod patronatem Wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka „Czyste Powietrze – Czysty Absurd! Jak błędne decyzje niszczą polski sektor grzewczy” (zapis Konferencji: https://www.youtube.com/watch?v=3G4jB5Y0wn0).

Tak więc, mogę wraz z kolegami z DOBITNIE jedynie przyłączyć się do postulatów PAS, IGU.OZE, licznych przedsiębiorców budowlanych i działających w branży małego ciepłownictwa , a wreszcie tysięcy Polaków i wezwać przedstawicieli Ministerstwa Klimatu i Środowiska na czele z Panią Minister Pauliną Hening-Kloską: proszę wziąć się do roboty i zadbać o prawidłową realizację Programu Czyste Powietrze, w tym rozliczcie wykonane projekty!

Do sprawy będziemy wracać.

Niedziela – 13 lipca
Kolejni przedstawiciele przemysłu ciężkiego z Niemiec skarżą się na politykę klimatyczną.
Ostatnio na biurko Kancelrza Friedricha Merxa trafił list podpisany przez reprezentantów rad zakładowych firm BASF i Arcellor Mittal, a także związków zawodowych górnictwa, przemysłu chemicznego i energetyki (https://apollo-news.net/betriebsraete-von-arcelor-mittal-und-basf-schreiben-brandbrief-noch-nie-waren-so-viele-arbeitsplaetze-bedroht/?utm_source=chatgpt.com). Autorzy w alarmistycznym tonie piszą o zagrożonych tysiącach miejsc pracy: „rzeczywistość jest taka, że nigdy wcześniej nie było zagrożonych tak wiele dobrych miejsc pracy, jak obecnie„. Winowajca jest oczywisty, to obecna polityka klimatyczna. Padają żądania „skorygowania niepożądanych zmian w niemieckiej polityce energetycznej i klimatycznej” m.in. zakończenia „chaotycznej ekspansji fotowoltaiki i wiatru”. Jak metaforycznie zauważają autorzy: „Jeśli transformacja energetyczna jest operacją na otwartym sercu na naszej gospodarce, to jak dotąd ta operacja całkowicie się nie powiodła. Pacjentowi grozi śmierć na stole operacyjnym„. Trudno o dosadniejsze słowa.

Oczywiście, mógłby ktoś zauważyć, że autorami nie są właściciele wymienionych koncernów, że nadawcy rekrutują się spośród strony społecznej, ale należy pamiętać, że Niemcy od wielu lat mają taki model zarządzania największymi zakładami przemysłowymi, że głos strony społecznej realnie tam się liczy. Poza tym, nikt chyba nie ma wątpliwości, że taki list został wysłany bez „błogosławieństwa” właścicieli wymienionych koncernów i zakładów, z których pochodzą związkowcy.

I pamiętajmy: Precz z Zielonym Ładem!

Autor tekstu
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

Wyszukiwarka
Kategorie
Paweł Przychodzeń

Paweł Przychodzeń

prawnik, menedżer i ekspert w sektorze energetycznym, były wiceprezes PGNiG Termika (obecnie Orlen Termika).

blank
Pobierz artykuł w PDF
Czytaj więcej
blank